POD ZABORAMI

 

  Trza się zbyć, trza się bić
Uradziła wioska:
W lasy bież,
Strzelbę chwyć,
W kim dusza kurpioska.

                                Teofil Lenartowicz

 

 

     Po III rozbiorze Polski tereny puszczańskie znalazły się pod zaborem pruskimi, włączone do powiatu ostrołęckiego
w departamencie płockim, w utworzonej wówczas prowincji Prus Nowowschodnich. Prusacy pozbawili broni myśliwych i bart-ników  swobodnie polujących w puszczach biskupich i królewskich. Jaki był to cios nie trzeba tłumaczyć dzisiejszym miłośnikom łowiectwa.

Strzelby kłusowników. Dwie pierwsze z okresu zaborów. Fot. Adam Chętnik. Zbiory Muzeum w Nowogrodzie.

     W desperacji najlepszą broń zakopywano, z nadzieją jej wykorzystania w walce z okupantem i w ewentualnych przyszłych łowach. Nielegalnie posiadana broń służyła także do celów kłusowniczych. Tymczasem Prusacy wprowadzili ustawodawstwo, oddając puszczę dzierżawcom wnoszącym opłaty do skarbu rządowego. Brak możliwości polowania w istotny sposób zubożył spiżarnie Kurpiów. Frustrację ludzi lasu potęgowała rabunkowa gospodarka leśna. Prusacy cięli bezlitośnie najlepsze drzewa, szczególnie dobrze jeszcze utrzymane lasy w Puszczy Białej odebrane biskupom płockim. Na okupowanych ziemiach osadzano kolonizatorów niemieckich. Kwitło kłusownictwo na szeroką skalę za pomocą nielegalnie posiadanej broni, jak i przyrządów. Natomiast legalnie polowali dygnitarze pruscy, administracja i urzędnicy oraz zapraszani przez nich goście. Gajowy i dawny strzelec Chorążewicz opowiadał w latach trzydziestych XX w. A. Chętnikowi że (...) za Prusaka odbywały się w okolicach Rozogi wielkie polowania z naganką. Bito wtedy sarny (kozły), daniele1, lisy, zające, borsuki. Z ptactwa gnieździły się tutaj: kaczki, cietrzewie, dubelty, bekasy, jarząbki, czaple, żurawie, słowiki i inne.
    Z okresu Księstwa Warszawskiego zachował się fragment pamiętnika pułkownika wojsk napoleońskich Franciszka Gajewskiego, w którym wspomina swe polowania w Puszczy Kurpiowskiej k. Kolna. Tereny te sąsiadują bezpośrednio z okręgiem ostrołęckim, obejmują obszar Puszczy Zielonej, więc warto go zacytować, tym bardziej, że rzuca nowe światło na występowanie głuszca, gatunku niezwykle atrakcyjnego z łowieckiego punktu widzenia, a całkowicie pominiętego w opisach przez innych badaczy Kurpiowszczyzny. Można z tego wysnuć wniosek, że za czasów A. Chętnika, który prowadził wywiady w okresie międzywojennym z myśliwymi i strzelcami, głuszców w borach kurpiowskich już nie było. Wcześniej musiały tam bytować, bowiem uroczyska bagienne z lasami sosnowymi i haliznami to najbardziej lubiany biotop przez głuszce i cietrzewie. Z borów ostrołęckich,
kadzidlańskich, myszynieckich, z ówczesnych bagien w okolicach Czarni i Łysych, czy jeziora Krusko do Kolna przecież niedaleko.
     Całym zatrudnieniem moim w Kolnie była musztra i polowanie. Jedyny dom naddzierżawcy dóbr narodowych, pana Staniszewskiego, był dla oficerów otwarty, zawsze nas tam gościnnie przyjmowano. Cała okolica zresztą była zamieszkana przez drobną szlachtę i Kurpiów, z którymi nie można było przestawać. Polowałem pierwszy raz w okolicach Kolna na głuszce. Robiliśmy też obławy na wilki, których tam mnóstwo. Oba rodzaje polowania tego bywają dla bystrości zwierząt nadzwyczajnie trudne. Do głuszca gdy tokuje, to jest krzyczy, bo śpiewem głosu jego zwać nie podobna można nawet strzelać, a nie usłyszy, w samej jednak chwili, gdy przestanie krzyczeć, trzeba stanąć jak wryty, chociażby nawet na jednej nodze, bo za najmniejszym szelestem ulatuje czujny ptak. Kurpie, których stolicą poniekąd jest Kolno, są nadzwyczajnie wprawni w tym polowaniu, przebiegłość ich pod względem podchodzenia głuszcy i wytropywania innej zwierzyny, przechodzi wszelkie wyobrażenie, mogliby iść w zawody z „peaurouge” północnej Ameryki. Każdy Kurp posiada lichą broń, zwykle karabin, odziedziczony po ojcu, cel na nim z wosku, a strzelba obwiązana szpagatem, który lufę utrzymuje przy łożu, zamek ze skałką. Nigdy oni nie chybiają przedmiotu, do którego mierzą.
     Polowanie na wilki odbywało się tu na wielką skalę; było rzeczą zwykłą, gdy pa-dało 20 - 30 wilków na jednym polowaniu. Na jednym z nich wyszło na mnie od razu z 15 takich bestii. Zabiłem jednego, postrzeliłem drugiego, ale nie dostałem go. Wilk jest płochy z natury, napada tylko na ludzi, gdy mu głód dokucza, w innym razie ucieka jak zając.
    (...) W okolicy tej mieszkał stary szlachcic, który pomiędzy ludem uchodził za czarownika, wszyscy obawiali się go, lubo nikomu nic złego nie wyrządził. Posiadał wiele doświadczenia umiał robić doskonałe ponęty. Dzikie kaczki sprowadzał na stawek swój, gdzie na sidła je łapał; nigdy bydło nie robiło mu szkody w zbożu: każde omijało plony jego, lisy łapał mędlami, tak samo jak i kuny borowe, wilki jak wszelkie rodzaje zwierzyny. Nikomu jednak nie chciał wyjaśnić sztuki swojej, i sam na próżno usiłowałem doprowadzić go do zwierzenia się. „At, pan pułkownik nie potrzebuje tych rzeczy - mówił mi - niech u mnie zostanie, po mojej śmierci nauczą się synowie”. Miał dwóch synów, ale ich w domu nie trzymał,
żył sam jeden ze starą gospodynią, żona od dawna go już odumarła.2

     Po krótkim okresie istnienia Księstwa Warszawskiego ziemia kurpiowska znalazła się w niewoli rosyjskiej w Królestwie Polskim, pod panowaniem carskim. Ciosem w ludzi lasu, jakimi byli bartnicy i myśliwi, było zarządzenie z roku 1837 kładące kres bartnictwu i całej dotychczasowej roli borów w życiu ludności. Lasy poszły pod topór. Wraz z lasami ginęła zwierzyna. Coraz mniej było jeleni, dzików, saren, zanikały zawody leśne, myśliwi w lasach nie mogli polować.
 

Mapa powiatu ostrołęckiego z 1009 roku. Zabór rosyjski.


Kurpie śpiewali smętnie:

Hej, bracia! łza, łzę goni,
Serce z żalu pęka;
Już Kurpik nie ma broni
Las pod zwierzem stęka.
Hej, moją mi zabrali
Gwintówkę z lotkami,
I jeszcze się naśmiewali,
Com ją żegnał łzami.
Ni mi tera chatka miła,
Ni bezpieczna szyja,
Tak ci się już Rozgościła
Ta straszna bestyja.

 

Że kieni się nie powrócisz,
Wszędy niedźwiedź sapi
Strzymaj dech, tamuj mowę,
Bo ci za łeb zcapi.
Lecz już chyba nie zcierzpiewa
Jego ciężkiej łapy;
Chociaż kosą łeb zetniewa,
Wyrzucim na chrapy.
Lub może Bóg pomoże
I zeszle kaganiec,
Misiowi na nos go wbijem,
A potem z nim w taniec.3

   

     Piosenka ma wydźwięk patriotyczno - wolnościowy, bowiem wyrazy „niedźwiedź” i „misio” oznaczają okupanta rosyjskiego, którego należy ujarzmić.
 

Karykatura przedstawiająca zaborcę rosyjskiego (niedźwiedź) oraz przedstawicieli mocarstw Francji (małpa) i Wielkiej Brytanii (byk). Wydawnictwo Thomas Williamson. Żródło: http://www.britishmuseum.org/research/collection_online/collection_ object_details.aspx?objectId=1468524&partId=1&people=29428&peoA=29428-1-9&page=1
 

       Henryk Gawarecki w „Pamiętniku historycznym płockim”4 z 1830 r. pisze: (…) jeszcze przed 18 laty znajdowała się
w Puszczy gruba zwierzyna: sarny, dziki, a dziś zaledwie kilka saren w całym leśnictwie ostrołęckim, dzików wcale już nie masz.

    Upadek gospodarczy dotyka także myślistwo. Stosunki prawne dotyczące łowiectwa nie były unormowane, panowała samowola urzędników i administracji carskiej, myśliwym nie wolno było posiadać broni i polować. Wywoływało to niezadowolenie swobodnych do niedawna Kurpiów z okolicznych puszcz. Zaborca sprzedawał lasy i grunty, wydzierżawiał i rozdawał rządową ziemię urzędnikom carskim i wojskowym, tworzył majoraty. Dzierżawcy majątków ziemskich należących do Skarbu Państwa do 1836 r. Polowali bez wnoszenia opłat, później za prawo polowania płacili 1% wartości dzierżawionych dóbr.
     Prawo polowania miała carska administracja leśna. Tereny leśne wydzierżawiano też wyjątkowo po powstaniu listopadowym arystokracji, wysokim urzędnikom administracyjnym i generalicji. Na terenach tych dzierżawcy mogli polować, z tym że zwierzynę grubą mieli obowiązek odstawiać na zamek w Warszawie.
    Lasami i łowiectwem zarządzała Komisja Rządowa Przychodów i Skarbu (KRPiS), w ramach której działał Wydział Dóbr
i Lasów Państwowych (WDiLP). W Rządach Gubernialnych (płocki, łomżyński, warszawski) lasami i łowiectwem zajmowały się odpowiednie sekcje. Najniżej postawionymi instytucjami leśnymi były urzędy leśne (leśnictwa), podzielone na straże. Urzędy leśne miały za zadanie, poza ich podstawowym obowiązkiem gospodarki leśnej, dokonywać inwentaryzacji zwierzyny. Na jej podstawie KRPiS w Warszawie nakładała na poszczególne leśnictwa obowiązek odstrzelenia i dostarczenia ubitej zwierzyny na dwór cara,
a po powstaniu listopadowym na Zamek Królewski w Warszawie, gdzie rezydował namiestnik Królestwa Polskiego. Zwierzynę pozyskiwano m.in. w tzw. polowaniach administracyjnych z udziałem pracowników korpusu leśnego. Szczególnie dużo różnorodnej zwierzyny i ptactwa żądał namiestnik Michaił Gorczakow. Szeroko zakrojone polowania prowadzone były we wszystkich guberniach w 1858 r., kiedy na zamku przebywał car z małżonką. Na zamek wysyłano drozdy, cyranki, turkawki, bekasy, kwiczoły, słonki kuropatwy, cietrzewie, zające, sarny. Potrzeba znacznej ilości zwierzyny na stoły zaborców, przy jej systematycznym ubywaniu, spowodowała wydanie przez KRPiS i urzędy leśne totalnej wojny kłusownikom, wilkom i drapieżnikom skrzydlatym. W 1818 r. KRPiS nakazała by (…) polowanie na wilki i trucie onych, aktualnie dopełnionym było i żadne sposoby ku wytępieniu tego szkodliwego zwierza dążące, nie były zaniedbane” Wypłacano przy tym 18 złp za wadery, 12 złp za basiora, 6złp za młodego wilka lub szczenię wybrane z gniazda.5
     W lasach rządowych zaczęto na szeroką skalę organizować obławy wilcze z udziałem licznej naganki i posiadaczy broni palnej. Problemem niskiego stanu zwierzyny, a dużego drapieżników, zwłaszcza wilków, zajęła się w 1834 r. Rada Administracyjna Królestwa Polskiego. Nakazy administracyjne nie dawały spodziewanych efektów. Zwierzyny ubywało. Władze rosyjskie przyjęły inną taktykę walki z drapieżnikami. Nałożono na leśników i dzierżawców majątków rządowych obowiązek dostarczenia do urzędu leśnego ustalonej ilości szponów, uszu lub wietrzników (nosów) drapieżników. Obowiązek taki mieli od 1928 r. podleśni, strażnicy
i strzelcy. Za nieudokumentowanie odstrzału stosowano kary pieniężne.6
     Adam Chętnik opisuje na podstawie relacji naocznych świadków, że w łowiskach Puszczy Zielonej (...) dużo polowań urządzali urzędnicy rosyjscy z pobliskich miast: Łomży, Ostrołęki itd. Na polowaniach tych było dużo pijatyki, trofea zaś
myśliwskie były bardzo skromne. (…) Na wielkie doroczne polowania zjeżdżali tu naczelnicy powiatów, gubernator łomżyński, komisarze włościańscy, prezesi i wyżsi urzędnicy z Suwałk, a nawet z Petersburga. Na polowania takie przywożono ze sobą kucharza, dużo zapasów i moc trunków do wypicia. Kwaterę myśliwską urządzano w gajówce, ściany obito dywanami, na ścianach zaś u pułapu wisiało ok. 15 lamp naftowych, bo elektryczności nie było. Polowanie trwało kilka dni. A strzelali cały dzień i nic nie upolowali, natomiast ustrzelił parę sztuk gajowy. Pytano się go, dlaczego tak się stało a ten odpowiedział im na to: - (...) Wasze Wysokobłahorodije, ja z kozami wódki nie pił” przez co dał im do zrozumienia, że nie upolowali dlatego, że byli pijani bo właściwie tak było.7
     Zaborca maksymalnie utrudniał możliwość polowania, pozwolenia na broń wydawał nielicznym za łapówki. Roczna opłata za kupno i noszenie strzelby około 1870 roku, jak podaje Chętnik, wynosiła w powiecie ostrołęckim 1rb, 50 kop., później 6 rb. Opłaty były zróżnicowane, stać na nie było ludzi zamożnych.

     W leśnictwie Brok wpływy z łowów (opłat za dzierżawę) na terenach leśnych w 1861 wyniosły zaledwie 2 rb, 57 kop.8. Władze Ostrowi również wydzierżawiały myśliwym grunty polne i las miejski. W aktach miejskich znajduje się wpis, że w latach 1838/39 na tych terenach polował Michał Leski za opłatą 16 rb.9 W wyniku kontroli gospodarki leśnej miasta, przeprowadzonej 15 listopada 1866 r. Radca Stanu wydał zalecenie, w którym czytamy: Polowanie przez licytację wydzierżawiać należy.
W 1907 r. w dokumentach finansowych miasta zapisano: Za prawo polowania na miejskich gruntach w lasach, pokazana w magistracie suma 10 rb, 50 kop, uzyskana od Władysława Kosteckiego. Oprócz tej sumy widnieje od Władysława Siennickiego 1 rb 50 kop. za prawo polowania po miejskich terenach nazywanych „za browarami”.10

     Myśliwi przyzwyczajeni od wieków do swobodnego polowania kłusowali na potęgę, zwłaszcza wolni do niedawna puszczacy. O tym procederze napisano wiele, ponieważ w tak dużym wymiarze trwał on do wybuchu II wojny światowej. Warto przytoczyć słowa Aleksandra Połujańskiego z 1859 r.: Jeszcze i dziś, gdy Kurpiom flinty od lat 40 odebrano, panuje jednakże dziedziczne zamiłowanie tego narodu do myślistwa i chęć posiadania, jeśli nie jawnego, to tajemnego, broni palnej, z którą przemykając przez bory krajowe przerzedzone i zwierza grubego pozbawione, do lasów pruskich, tam kłusuje myśliwiec z narażeniem swego życia na niebezpieczeństwa i gdy na uczynku, to jest na kradzieży dzika, jelenia lub innej grubej zwierzyny karę śmierci lub postrzelenie od tamecznej służby leśnej poniesie, wtedy zemstę odpłacić musi i jeśli nie sam, to jego syn lub brat uniósłszy zwłoki na swą ojczystą ziemię, na mogile jego za-przysięgnie odwet i takowy niechybnie spełni, poświęcają życie zabójcy za ubitego.11 Na kłusownictwo zwrócił też uwagę w Puszczakach Mazowsza Wincenty Pol, doskonały znawca łowiectwa, autor słynnego „Roku myśliwca”, pisząc: Granica polityczna od Prus jest po dziś dzień linią przemytniczą (…) a za grubszym zwierzem Puszczak tę granicę do Prus przechodzi jako kłusownik…12 Ginęły zawody leśne, coraz mniej było zwierzyny, zwłaszcza że kłusownicy nie przestrzegali okresów ochronnych. Widział to w połowie XIX w. Bonifacy Ostrzykowski, ksiądz z Brańszczyka, przez wiele lat obserwujący swych parafian. Widząc ich zniechęcenie i apatię,

Władysław Dyonizy Kostecki - ostrowski myśliwy.


 wywołaną m.in. brakiem możliwości polowania pisał: (…) lud tutejszy, posiadający łatwość wyżywienia, mimo wrodzoną czerstwość, mocną budowę ciała i zdrowie, spuszczając się na los, nie ma chęci do pracy, bo każdy od dziadów i pradziadów przyzwyczajony błąkać się po lasach w krótkiej szarej katance i lekkich łapciach, z torbą, siekierką u pasa, w okrągłym kapeluszu, fuzyą uzbrojony, taką ma niepojętą chęć polowania, łowienia ryb, pszczół podbierania, że mu się zdaje, iż nie siejąc ani orząc, jak Izrael w ziemi obiecanej, może bez pracy siebie i swoją wyżywić rodzinę… Kiedy Kurpiowi wydostarcza chleb czarny dobrze upieczony, a przy nim wódka z miodem, wtedy śpiewa wesoło po lesie i w piosenkach swoich biedę kwiecistej przyrodzie powierza, wieczór pochwala Boga i smacznie w marzeniu o biedzie swojej zasypia.13
    Zapalczywość niektórych Kurpiów do polowania za wszelka cenę była tak wielka, że celowo dla uprawiania tego procederu wyjeżdżali za ocean, do Brazylii, jak kłusownik Niedźwiedzki, który z zemsty został tam zabity przez miejscowych myśliwych.14
     Policja carska, później także straż łowiecka Cesarskiego Towarzystwa Prawidłowego Myślistwa z całą konsekwencją konfiskowała kłusownikom żelaza, wnyki i broń strzelecką. Z tego okresu pochodzi tez przyśpiewka:
Strzelec ci ja strzelec, co mi policyja!
Zawsze znajdę kawał dziurawego kija.
     Kłusowali także żołnierze i oficerowie. Rozkazami z 14.03.1932 r., 31.05.1858 i 24.11.1861 r. zabroniono wojskowym polować bez zezwolenia. Ponawianie rozkazów przez okres prawie 40 lat świadczy, że polowania były tak namiętnym i zako-rzenionym zajęciem, że nie pomagały nakazy administracyjne ich zaniechania. 1 stycznia 1859 r. Komisja Rządowa Przychodów i Skarbu w porozumieniu z namiestnikiem Królestwa Polskiego, widząc nieskuteczność wszelkich działań zmierzających do wyhamowania spadku liczebności zwierzyny, wydała zakaz polowań w lasach rządowych, także administracji leśnej. Z zakazu wyłączono polowania na wilki. Niestety zakazy te również nie przyniosły spodziewanych rezultatów.
     Światli Polacy już wcześniej widzieli potrzebę kształcenia leśników, również z zakresu prawidłowego łowiectwa. W 1859 r. Komisja Rządowa Przychodów i Skar-bu podjęła decyzje o utworzeniu w Feliksowie pod Brokiem szkoły leśnej. Do zor-ganizowania i prowadzenia szkoły został powołany znakomity naukowiec, praktyk, profesor W. B. Jastrzębowski.

 

     
Wojciech B. Jastrzębowski (7779-1882)

Obelisk w Broku n. Bugiem poświęcony Wojciechowi B. Jastrzębowskiemu.

Lubomir Benedyktowicz (1779-1882)

     

     W programie szkoły były zajęcia z łowiectwa. W tym też celu wyodrębniono kwadraty ziemi pod uprawę zwierzęcą i ptasią. Inwentarz żywy Zakładu w 1861 r. składał się tylko z dwóch koni, jelenia roczniaka i sarny kozła roczniaka. Program zajęć te-oretycznych obejmował działy: uprawy naturalnej, uprawy sztucznej, ochrony lasów, użytkowania, szacowania, urządzania, oceniania oraz łowiectwa. Jastrzębowski planował zgromadzić żywe okazy zwierząt, tworząc coś w rodzaju zwierzyńca, dla celów dydaktycznych. W tym celu zaczęto gromadzić zbiory. Praktykant Lubomir Benedyktowicz ofiarował wypchane przez siebie zwierzęta i ptaki następujące: tchórz pospolity (Mustela potorius), turkawka Columba tortur), kobuz lub kobiec (Falco subboteo) i jastrząb gołębiarz (Astur palumbarius).15
     Leśnikami, zarazem myśliwymi, byli światli Polacy. Należeli do nich nadleśniczowie Józef Jarzyna z Broku, Józef Sienkiewicz
z Brańszczyka, Michał Eisenberg z Ostrołęki, Jan Osiecki z Wyszkowa, którzy prenumerowali książki o tematyce myśliwskiej.16
     W zaborze rosyjskim bez ograniczeń polowała administracja rządowa, leśna, dygnitarze. Lasy i pola miejskie oddawane były myśliwym w dzierżawę. Na wsiach polowano na własnych gruntach bez ograniczeń, do czasu ukazania się wspomnianych wyżej carskich przepisów o polowaniu.Regularne polowania odbywały się w prywatnych posiadłościach ziemskich.
W kronikach myśliwskich czytamy:
- w lasach wyszkowskich nad Bugiem w ósm strzelb ubito 22 zające, 1 dzika, 1 rogacza (1893 r.),
- dnia 5 grudnia roku zeszłego w Szczawinie u p. Mikołaja Glinki w 9 strzelb zabito 104 zające (1894 r.),
- dnia 6 grudnia w Szczawinie u p. Mikołaja Glinki odbyło się polowanie w 10 strzelb, na którym zabito 33 zające (1895 r.),
- dn. 22 i 27.10. w Somiance k. Wyszkowa u barona J. Puszeta w osiem strzelb strzelono 160 zajęcy, 1 lisa, 1 sowę (1898 r.),
- w jednodniowym polowaniu w powiecie ostrowskim, gub. Łomżyńska na polowaniu zbiorowym organizowanym przez p. Apoznańskiego ubito 47 zajęcy, 2 kuropatwy, 1 lisa (1901 r.),
- w 2 dni w majątku Zatory, gub. Łomżyńska ubito 2 dziki, 2 rogacze, 181 zajęcy, 41 kuropatw,
- w 1 dzień w majątku Somianka u bar. Puszeta ubito 80 zajęcy, 2 lisy (1903),
- w Szulcowie, pow. przasnyski, u p. Zygmunta Choromańskiego na polowaniu dnia 13 z. m. (styczeń KM) w 15 strzelb zabito 96 zajęcy, 8 kuropatw i 1 lisa. Królem był p. Stanisław Dzikowski, który zabił 1 lisa i kuropatwy (1914 r.)17

     W gminie Rzewnie (dawniej Sielc) polował z zamiłowaniem Leonard Jastrzębski (1834-1912) właściciel majątku w Jaworku (Bindużce) o powierzchni około 150 hektarów. Leonard wspominany jest przez syna Wacława (…) zamiłowany myśliwy z pasją uprawiał ten sport i był znany jako dobry myśliwy w bliższej i dalszej okolicy, wyjeżdżając często w latach kawalerskich na polowania trwające tygodnie. Poza tym, uprawiał z zamiłowaniem rybołówstwo, które umiał prowadzić racjonalnie, czerpiąc, jak na ówczesne czasy, z tegoż rybołówstwa pokaźne dochody. Majątek ten liczył ponad dwieście kilkadziesiąt mórg ziemi, miał nisko położone łąki zalewane wodą na wiosnę - i dużo lasu. Leonard łowił ryby dużymi sieciami, dzierżawił tak-że jeziora okoliczne. Wyprawiał się nawet na jeziora Suwalszczyzny koło Wizny w towarzystwie niejakiego pana Helskiego, również zapalonego myśliwego i znawcę hodowli ryb. W wyniku myśliwskich wypraw Leonard zebrał w domu dużo okazów ładnych poroży łosi, jeleni itp. Trofea myśliwskie zostały częściowo rozdane znajomym, a reszta zaginęła
w czasie pierwszej wojny światowej i najazdu bolszewickiego.18

   

Leonard Jastrzębski z Jaworka (gm. Rzewnie)

Mikołaj Glinka ze Szczawina

   

     W gminie Zatory (w latach 1975-1998 gmina należała do województwa ostrołęckiego, obecnie w powiecie pułtuskim) na polowaniu u p. Józefa Iżyckiego na dwóch polowaniach strzelono 2 rogacze, 178 zajęcy i 1 lisa oraz 87 zajęcy, 36 kur, 1 jastrzębia (1908). Józef Iżycki, właściciel Zator był doskonałym myśliwym, dbał o zwierzynę, hodował konie. Wraz z okolicznymi ziemianami: Stefanem Antoszewskim z Bartodziej, Janem Dłużewskim z Lubienicy, Stanisławem i Janem Leskimi ze Skłudów, Marianem Modzelewskim i Romanem Rakowieckim założyli „Koło sportowe”, które organizowało na błoniach nadnarwiańskich biegi św. Huberta.

Józef Iżycki jako master biegu i Bieg św. Huberta na nadnarwiańskich błoniach zorganizowany przez Józefa Iżyckiego z Zator

     

     Zdarzały się także wypadki na polowaniu: Sekretarz sądu gminnego w Zarębach Kościelnych gub. Łomżyńskiej p. Bieżański, w czasie polowania zbiorowego na gruntach osady Andrzejewo, poprzez nieostrożny wystrzał zranił dość poważnie właściciela dóbr Budziszewko, p. Stefana Romana (1913).19
     Po 1864 r. zwierzyna ginęła w majestacie prawa. Romuald Więckowski alarmował w pierwszym numerze „Łowca Polskiego, założonego przez Jana Sztolcmana: (…) Zmiany ekonomiczne, wywołane najwyższym ukazem z 1864 roku o uwłaszczeniu włościan, rozdrobnienie większych posiadłości ziemskich, a stąd i przejście prawa polowania do znaczne większej liczby osób, musiały stanowczo ujemnie wpłynąć na zwierzostan krajowy, tembardziej dlatego, że w czasie o którym mowa, żadne prawo specjalne myśliwskie nie egzystowało, że nie było hamulca powstrzymującego nowych właścicieli od tępienia zwierzyny, wy-hodowanej na gruntach, jakie wskutek najwyższej woli dostały się im w posiadanie. (...) szlachetny sposób polowania był mu (właścicielowi gruntu - K.M.) zupełnie obcy, znalazły się wiec niezwłocznie na drobną zwierzynę sieci i sidła, na grubszą wnyki, żelaza i wiele innych środków tępienia (…) na gruntach włościańskich kuropatwa i zając stały się
rzadkością, na gruntach i lasach dworskich, po większej części obciążonych serwitutami, ilość zwierzyny z każdym rokiem nawet przy największym staraniu i znacznych nakładach widocznie się zmniejszała.20

     W tej sytuacji na prośbę namiestnika cara w Królestwie hr. T. Berga władze carskie wydały „Przepisy o polowaniu
w guberniach Królestwa Polskiego z Najwyższego zezwolenia 17 lipca 1871 r.”, na których oparto opublikowaną 3 czerwca 1872 r., ustawę łowiecką, obowiązującą także myśliwych zamieszkujących tereny puszczańskie do końca zaboru. Składała się ona z 61 paragrafów ulokowanych w pięciu rozdziałach: O prawie polowania, Przepisy o polowaniu, O sposobach polowania, O psach, O środkach karnych.21 W myśl wprowadzonych przepisów z prawa polowania mogła korzystać osoba posiadająca w jednej „okolnej granicy” ponad 150 morgów ziemi (85,5 ha). Do uprawiania myślistwa upoważniało „świadectwo myśliwskie”, wystawione przez Naczelnika Powiatu na rok. Kosztowało ono 1 rubla, w kolejnych latach cena świadectwa rosła. W 1929 r. wójt Myszyńca i R. Świder z Pełt tak relacjonowali A. Chętnikowi: Za rządów carskich coraz trudniej było polować, gdyż nie było na co, z braku zwierzyny, oraz trudno było o pozwolenie na broń. Kto przy pomocy łapówki dostał zezwolenie na kupno
i noszenie strzelby, to płacił rocznie rządowi 1rb 50 kop. Tak było około roku 1870, potem podwyższono składkę do 6 rubli, a utrudniono zdobycie zezwolenia na broń palną.

     Wielu polskich myśliwych pamiętających dworskie polowania, na których padało po kilkadziesiąt sztuk zwierzyny grubej i setki zajęcy, nie mogło pogodzić się z degradacją polskiego łowiectwa. Wieloletnie ich starania doprowadziły do połowicznego rozwiązania. Władze carskie wyraziły zgodę na powstanie z dniem 1 kwietnia 1889 r. Oddziału Cesarskiego Towarzystwa Rozmnażania Zwierzyny Łownej, Pożtecznych do Polowania Zwierząt i Prawidłowego Myślistwa.
     Car Aleksander II nadał towarzystwu statut, w myśl którego prezesem oddziału podlegającego centrali w Moskwie musi być myśliwy sprawujący najwyższy urząd carskiej administracji na danym terenie, a koło musi być założone z „Najwyższego zezwolenia”. Już 12 kwietnia 1889 r., grupa bardzo zamożnych osób założyła Oddział Warszawski, na czele którego stanął generał lejtnant M. P. Sidorow. Oddział Warszawski Towarzystwa był jedyną oficjalną organizacją łowiecką działająca na terenie Królestwa Polskiego.22 

     W Ostrowi Mazowieckiej było w tym czasie wielu zapalonych myśliwych. Najwybitniejszym z nich był Wiktor Ignacy Godlewski, przyrodnik, działacz społeczny, towarzysz B. Dybowskiego podczas badawczych i myśliwskich wypraw syberyjskich.
     Ostrowscy myśliwi założyli w 1900 r. jeden z pierwszych w Polsce Oddziałów Cesarskiego Towarzystwa. Echa Płockie i Łomżyńskie donosiły:
     Ostrów. Podjęto tutaj staranie o zorganizowanie Oddziału Cesarskiego racjo-nalnego polowania. Dnia 7 kwietnia 1900 r. odbyło się zebranie członków założycieli w liczbie 29, na którem to zebraniu większością głosów na prezesa wybrano p. W. Juriewa, na skarbnika p. W. Godlewskiego ze Smolech, na sekretarza p. M. Apoznańskiego. Oprócz tego powołano 9 członków do rady. Składkę roczną ustalono na 8 rubli.23
    Towarzystwo ostrowskie, jak wiele innych, nie figurowało w wykazie opublikowanym w 1908 r. przez Woroncewa - specjalistę z wydziału rolnego Ministerstwa Dóbr Państwowych.24 Wg objaśnień ministerstwa nie było wymogów rejestracji w Warszawie, towarzystwa mogły być tworzone stosownie do miejsc zamieszkania zarządów tych oddziałów, bez określania rejonów ich działania. Ministerstwo stało na stanowisku, że korzystne jest grupowanie się myśliwych w różnych miejscowościach dla pożytecznego prowadzenia gospodarki łowieckiej i że Oddział Warszawski nie może być uważany za jedyną organizację dla generałgubernatorstwa warszawskiego.25
     Towarzystwo było wówczas jedyną organizacją, która w praktyce podjęła wszechstronne działania zmierzające do odbudowy stanów zwierzyny, szerzenia zasad etycznego łowiectwa, hodowli psów myśliwskich i zwalczania plagi kłusownictwa. Świadczy o tym m.in. sprawozdanie: P. gubernator łomżyński nadesłał wykaz broni odebranej kłusownikom przez straż ziemską guberni łomżyńskiej. W 1900 roku wykaz ten obejmuje 165 sztuk broni myśliwskiej. Rada postanowiła asygnować 85 rub.
nagrody dla straży ziemskiej rzeczonej guberni.26
W latach gospodarczych 1893/4 i w 1894/5 w guberni łomżyńskiej odebrano kłusownikom odpowiednio 135 i 210 sztuk broni.

     

Wiktor Ignacy Godlewski na Syberii ze strzelbą i podczas preparacji drobnych ssaków.

Obelisk ku czci Wiktora Godlewskiego w Bogutach Piankach - miejscu urodzenia; Medal  W. I. Godlewskiego nadawany  przez GOKiS w Bogutach Piankach za działalność na rzecz przyrody; grób W. I. Godlewskiego w Jasienicy, pow. Ostrów Mazowiecka.
 

     Szczególną sumiennością w tępieniu kłusowników wykazywała się Straż Ziemska z Przasnysza, której Cesarskie Towarzystwo Racjonalnego Polowania za pośrednictwem naczelnika powiatu wypłaciło nagrodę w wysokości 20 rubli srebrnych.27 W pierwszych latach XX wieku, mimo działań antykłusowniczych Straży Ziemskiej i właścicieli majątków, kłusownictwo kwitło. Coraz częściej w prasie myśliwskiej i lokalnej pojawiały się artykuły potępiające ten proceder, oto kilka z nich, dotyczących okolic Ostrołęki:
Korespondencya Łowca Polskiego28. Zaczynam coraz więcej wątpić, czy w całym obszarze Królestwa, jest drugi kąt, tak po macoszemu traktowany pod względem ochrony zwierzyny, jak powiat Ostrołęcki. Zaiste takiej swobody w tępieniu wszelakiej zwierzyny i w każdej porze, nie spotka się na pewno gdzie indziej. Zdawałoby się, że cała męska połowa ludności powiatu Ostrołęckiego nie ma nic więcej do roboty, tylko polować w niedzielę i święta na wsze strony, istna kanonada, robi wrażenie jak by gdzieś nie daleko odbywała się rewia. Czemu to przypisać? Czy tylko nadzwyczajnej ochocie do fuzyi, czy też przeważnie zupełnej bezkarności? Jakkolwiek pierwsza przyczyna jest poważną, zdaje się przecież, że nieograniczona faktycznie swoboda posiadania broni, gra tu ważniejszą rolę. - Ci, którzy z racyi swego urzędu i służby winniby przestrzegać przepisów, patrzą na wszystko przez szpary, i tem samem, upoważniają tych ostatnich do lekceważenia wszelkich praw, mających dla celu obronę zwierzyny. Jak dalej tak pójdzie, to nie upłynie i kilka lat, a zając i kuropatwa w naszym powiecie przejdą do mytów…
     Nic dziwnego przeto, że dotąd w „Łowcu Polskim” nie spotkałem się nigdy z korespondencyą z naszych okolic, w której by ktoś z braci nemrodów opisał jakieś więcej interesujące polowanie, lub zaznaczył jakąś chęć zaradzenia złemu; poprostu niema o czem pisać dobrze, źle nie zawsze ma się możność i ochotę ...
     Obowiązek jednak wymaga podniesienia tej plagi w jedynym, specyalnym naszym organie, a może takie publiczne przedstawienie sprawy wywoła jakąś energiczniejszą działalność ze strony tych, którzy przedewszystkiem są powołani do nadzoru nad sumienne wypełnieniem obowiązków, przez podwładne organy…
     Zwierzyna z Puszczy Kurpiowskiej. Do „Ech Płockich” piszą z tej puszczy, że dzików nie widać, sarny Kurpie wystrzelali, kuropatwy jałowej roli trzymać się nie chcą. Wojują wprawdzie Kurpie jeszcze z lisami i zającami, i łowy te odbywają się po sportsmeńsku - z przeszkodami, ale, że przeszkody te są strażniczo·- policyjnej natury, polowania więc odbywają się wyłącznie w pojedynkę - na pomyka. Wobec braku zbiorowych polowań, kronika sportowa nie jest w możności zanotować, ani ilości ubitej zwierzyny, ani celności strzałów miejscowych nemrodów. Jedynie niezmiernie mała ilość nawet zajęcy w puszczy dowodzi, że i obecnie, jak za czasów Kmicicowych, najwięcej Tellów, wśród. Kurpiów się znajduje.29
     Kłusownictwo w okolicach Ostrołęki przybiera coraz większe rozmiary. Korespondent „Głosu Warszawskiego” donosił w swoim czasie, że z sześciu myśliwych, którzy urządzili tam zeszłej zimy polowanie na terenie, uważanym dotychczas za raj
pod względem łowieckim, żaden nietylko że nic nie zabił, ale nawet nie widział ani jednej sztuki zwierzyny łownej, i to tylko dlatego, że kłusownicy, przez nikogo nie prześladowani, grasują w okolicach Ostrołęki bezkarnie.30

     Jan Majkowski z Makowa, jak sam się określił - stary wiarus spod znaku św. Huberta, pisał do Łowca Polskiego: (…) Przy sposobności nie od rzeczy będzie donieść Szanownej Redakcyi o zwierzostanie w naszej okolicy. Powiat makowski bogaty
jeszcze w lasy i zarośla, położony w średniej glebie, powinien obfitować i w zwierzynę, lecz dzieje się wręcz przeciwnie. Myśliwych tu, jak i wszędzie, dużo, tylko myśliwych amatorów niewielu.
     W całym powiecie makowskim dwa tylko większe majątki ziemskie,. Krasne i Czarnostów, z prawdziwem zamiłowaniem hodują zwierzynę, nie szczędząc pracy, ani kosztów. A doprawdy ciężka ich praca, czego najlepszym dowodem, że w miasteczkach naszych za kozła nie płaci się drożej nad 4-5 rubli, kozę i taniej
nabyć można. Zawdzięczając je-dynie wymienionym majątkom wiemy chociaż jak wygląda gruba zwierzyna.
     Mniejsza lub średnia własność ziemska nic pod tym względem nie robi. Trudno wymagać, żeby właściciel średniej fortuny bawił się w hodowlę zwierzyny grubszej, nie mając po temu warunków, powinien jednakże choć uchronić od zagłady zwierzynę drobną, jak kuropatwa, ale czyż tak się dzieje? Posiadacz mniejszej własności ziemskiej jest przekonania, że polując zawzięcie, przynosi tem korzyść myślistwu. Mamy tu także kilku myśliwych · charciarzy, ale tu już z Zagłobą - wykrzyknąć warto: „Boże! Ty widzisz i nie grzmisz”.
     Kłusownictwo w powiecie naszym, dzięki energii do niedawna urzędującego naczelnika straży ziemskiej, p. Wołoncewicza, znacznie się zmniejszyło. Podziękowanie, jakie otrzymał p. Wołoncewicz od Towarzystwa Racyonalnego polowania, było zupełnie zasłużone. Szkoda tylko, że tak krótko bawił w naszym powiecie.

     Pojawienie się carskich przepisów prawa łowieckiego, walka z kłusownictwem, zrzeszanie się myśliwych w organizacje łowieckie, powstawanie pierwszych kółek łowieckich zrzeszających właścicieli gruntów, działających początkowo
nieoficjalnie (Otwockie Kółko Myśliwskie im. św. Huberta), zahamowało w części, na krótko rabunkową gospodarkę łowiecką.
     Kolejne zniszczenia lasów i tępienie zwierzyny wywołała I wojna światowa i okupacja niemiecka. Wielkie polowania na puszczy urządzali jeszcze Niemcy okupanci w latach 1915 -1917. Na polowania takie zjeżdżała się „starsizna” niemiecka z miasta. Do naganki nakazywano do wójtów i sołtysów nieraz do 100 ludzi. Bito na tych polowaniach lisy, borsuki, różne ptactwo, a najwięcej zajęcy. Polowania były nie tylko dla przyjemności, ale dla dostarczenia żywności swoim rodzinom. Po polowaniach takich całe wozy zajęcy z numerami i adresami odstawiano do stacji kolejowych albo bezpośrednio do Prus. W ten sposób Niemcy ratowali się od głodu i postu.31.


 

Po wojnie zostały resztki puszczy i zwierzyny. opisał to rymowanką Adam Chętnik:

Gdzie stuletnie stały sosny,

Gdzie skrywała się zwierzyna,

Dzisiaj pustki, pieńki suche,

Wszędy szerzy ząb ruina.

 zniknęły dawne czasy,

Te swobodne, te junacze,

I niejeden puszczak westchnie,

I niejeden Kurp zapłacze...32

 

 

Krzysztof Mielnikiewicz

 

 

 

 

 

 

Treść artykułu pokrywa się rozdziałem książki Krzysztofa Mielnikiewicza "Puszczańskie łowy. Monografia łowiecka okręgu ostrołeckiego". Ostrołęka 2010. Wydawca ZO PZŁ w Ostrołece.

Kurpie z Dylewa. Fot. Malinowski, ok. 1830 r.  
Przypisy:

1.  O bytowaniu tych zwierząt nie spotkałem wzmianek w żadnych dostępnych mi źródłach.
2.  Franciszek Gajewski, Pamiętniki Franciszka z Błociszewa Gajewskiego, pułkownika Wojsk Polskich (1802-1831) [w] Henryk Syska Kęs rodzinnego zaścianka, Ostrołęckie Towarzystwo Naukowego im. Adama Chętnika. Ostrołęka, 1994 r.
3.  Adam Chętnik, Kurpie, Bibljoteczka Geograficzna „Orbis”, seria III, tom 4, Kraków 1924, s. 47-48.
4.  H. Gawarecki, Pamiętnik historyczny płocki, , t. 2, Warszawa 1830 [w] Chętnik, Życie..., s. 106.
5.  Sebastian Piątkowski, Myślistwo i łowiectwo w lasach rządowych Królestwa Polskiego w pierwszej połowie XIX w. (Na przykładzie guberni radomskiej). [w] pr. zb. Lasy Królestwa Polskiego w XIX w., Radomskie Towarzystwo Naukowe,
Radom 2007, s. 76.
6.  Tamże, s. 71-87.
7.  Adam Chętnik, Życie …, s. 113.
8.  Kochowicz Stanisław, Opisanie Leśnictwa Brok [w] Rocznik Leśniczy 1862, tom III, cz. I s. 100-126.
9.  AGAD, Akta Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych, Duchownych i Oświecenia Publicznego tyczące Ostrowi w Guberni Płockiej, sygn. 4468.
10.  AGAD, Kancelaria Warszawskiego Generał Gubernatora, syg. 5681.
11.  A. Połujański Wędrówki po guberni augustowskiej, Warszawa 1859 [w] A. Chętnik Życie …, s. 114.
12.  Wincenty Pol Puszczaki Mazowsza, w Obrazach z życia i natury, t.2 , cz. III, Lwów, str. 411 - 432.
13.  B. Ostrzykowski, Opis kościoła parafialnego we wsi Brańszczyk Diecezji Płockiej, Pamiętnik Religijno-Moralny, 1856, nr 12, s. 635-636.
14.  A. Chętnik, Życie…, s. 115.
15.  Benon Dymek, Szkoła Leśna w Feliksowie pod Brokiem [w] Brok…, s.273-4.
16.  Wiktor Kozłowski Pierwsze Początki Terminologij Łowieckiej, Warszawa 1922, s. XV - XXI, Reprint, WAiF, Warszawa 1983 r.
17.  Wypisy z kalendarzy myśliwskich ilustrowanych na lata 1893-1913, wydanych pod redakcją Łowca Polskiego. W nawiasach podano rok wydania kalendarza. Zatem rezultaty polowań są podane z poprzedniego sezonu łowieckiego.
18. Edward Mroczkowski, Wspomnienia z ziemi różańskiej. Saga rodu Mroczkowskich, Warszawa 2009, s. 245 oraz informacja pisemna autora.
19.  Kalendarz myśliwski ilustrowany na rok 1913, s. 105.
20.  Łowiec Polski Nr 1 z 1889 r. s. 9.
21.  Ustawa Cesarskiego Towarzystwa Rozmnażania Zwierzyny Łownej i Pożytecznych do Polowania Zwierząt oraz Prawidłowego Myślistwa, zatwierdzona przez ministra Spraw Wewnętrznych 3 czerwca 1972 r. Druk oryginalny, Biblioteka PZŁ w Warszawie
22.  Konrad Oleszczuk, Warszawski Oddział Cesarskiego Towarzystwa Rozmnażania Zwierzyny i Po-żytecznych do polowania Zwierząt oraz Prawidłowego Myślistwa [w] Roczniki Zakonu Kawalerów Złotego Jelenia, Kraków 2005, s. 71.
23.  Echa Płockie i Łomżyńskie, 1900 nr 33, str. 3. Archiwum Witolda Suskiego.
24.  Łowiec Polski, Wykaz Towarzystw Łowieckich na terenie Rosji, 1908 r., Nr 17, s. 260-261. W wykazie tym wyszczególniono z polskich guberni 13 kół, w tym Łomżyńskie Towarzystwo Przyjaciół Myś-listwa założone w 1901 r.
25.  Konrad Oleszczuk Warszawski … s. 71-72.
26.  Łowiec Polski Nr 11, s. 10.
27.  Sprawozdania z działalności Warszawskiego Oddziału Cesarskiego Towarzystwa Rozmnażania Zwierzyny Łownej i Racjonalnego Polowania za lata 1893/4 i 1894/5, Warszawa 1894 i 1895, s. 7 i 11.
28.  Łowiec Polski, 1903 r. Nr 21, s. 332.
29.  Łowiec Polski, 1905, Nr 10, s. 158.
30.  Kalendarz myśliwski ilustrowany na rok 1910, Warszawa, s. 122.
31.  Adam Chętnik, Życie…, s. 114.
32.  Adam Chętnik, O Kurpiach, Wydawnictwo Arcta w Warszawie, 1919 r., s. 47.

 

 


 

 
 
 

copyright: Krzysztof Mielnikiewicz

wszelkie prawa zastrzeżone

licznik odwiedzin: