Łowiectwo na ziemiach okręgu ostrołęckiego w latach 1918-1939

 

Dwudziestolecie międzywojenne


 

Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z 3 grudnia 1927 r. o prawie łowieckim powitane zostało radośnie przez cały świat myśliwski, jako zwiastun nowej epoki w łowiectwie. Ustawa święciła triumf w kraju i poza jego granicami, i była stawiana za wzór do naśladowania.


     Działania wojenne, chaos organizacyjny i gospodarczy, brak żywności i straży łowieckiej, łatwość zdobycia broni przez kłusowników spowodowały, zwłaszcza w za-borze rosyjskim, dalsze wyniszczenie zwierzyny. Nie było polskich aktów prawnych regulujących zasady polowań, ochrony zwierzyny i kar za kłusownictwo, a doraźnie wydawane w tej kwestii zarządzenia przez polskie władze nie rozwiązywały problemów. Stan zwierzyny był katastrofalny. Kurpiowskie łowiectwo ludowe, tak cha-rakterystyczne i odmienne prawnie i kulturowo od łowiectwa w innych regionach kraju, przestało praktycznie istnieć.
     Jednak żyłka myśliwska nie dawała o sobie zapomnieć wielu wyznawcom św. Huberta, polującym pod zaborami. Pierwsi zaczęli polować na własnych gruntach obywatele ziemscy, przedstawiciele władzy, urzędnicy, lekarze, bogaci rzemieślnicy
i chłopi na wydzierżawianych od spółek łowieckich terenach.
     Prawo polowania na własnym gruncie utrwaliło się w lasach rządowych, gospodarka łowiecka w pełni podporządkowana była administracji leśnej, która z czasem w drodze wyboru ofert dzierżawiła tereny leśne osobom prywatnym i kołom łowieckim. Oferty takie ukazywały się w kalendarzach, prasie leśnej i łowieckiej. Na przykład Dyrekcja Lasów Państwowych w Warszawie w Wykazie terenów łowieckich przeznaczonych do wydzierżawiania z 17 maja 1929 r. wyszczególniła m.in. Lipowiec, Starą Wieś (2119,77 ha) nadl. Janowo, Dąbrowę (691,60 ha), Pniewo (1139,97 ha), Borsuki (1197,60 ha) nadl. Lemany, Leszczydół, Grabniak, Odmano (4506,11 ha) nadl. Leszczydół, Łaś, Wąski Las, Smrock. Ulaski, Grzanka, Krypa (1807,79 ha) nadl. Maków. Oferenci zobowiązani byli składać wnioski o wydzierżawienie terenu z podaniem proponowanego czynszu rocznego, wyrażonego wartością tuszy 1 ubitego zająca (5 zł) .
     Zaczął odradzać się ruch łowiecki. Wskutek niejednolitego prawa w zakresie organizacji myśliwych, panowała we wszystkich trzech dzielnicach dawnych zaborów wielka dowolność i różnorodność. W pierwszych latach po odrodzeniu państwa większość myśliwych w ogóle nie była zorganizowana w stowarzyszeniach czy kołach łowieckich.1
     W Poznaniu 16 grudnia 1920 r. powstał Polski Związek Myśliwych, którego organem prasowym od 1921 r. zostało „Łowiectwo Polskie”. Aleksander Janta - Połczyński stojący na czele Polskiego Związku Myśliwych miał aspiracje utworzenia na jego bazie organizacji ogólnopolskiej z siedzibą w Poznaniu. Wystosował apel do wszystkich towarzystw, związków i kół łowieckich istniejących w Rzeczypospolitej o przy-stąpienie do związku, ogłaszając w Łowiectwie Polskim wykaz organizacji działających w RP. Z wykazu tego wiemy, że w naszym okręgu najszybciej zorganizowali się myśliwi z Przasnysza, którzy już w 1921 działali w Towarzystwie Miłośników Myślistwa w Przasnyszu. W Pułtusku miało siedzibę Towarzystwo Łowieckie na Powiat Pułtuski i Makowski.2

Wśród kół łowieckich i towarzystw, które zapisały się do powołanego w Poznaniu Polskiego Związku Myśliwych były koła z Makowa Mazowieckiego  i Przasnysza.

Odezwa do kół o powołaniu Polskiego związku myśliwych w Poznaniu i apel o składanie deklaracji przynależności.

 

Niebawem zaczęły powstawać kolejne koła i towarzystwa łowieckie w Ostrołęce, Ostrowi Mazowieckiej i w okolicach Wyszkowa.
     W Warszawie powstało Polskie Towarzystwo Łowieckie, kontynuujące tradycje Cesarskiego Towarzystwa Prawidłowego Myślistwa.
     6 stycznia 1923 r. powstał Centralny Związek Polskich Stowarzyszeń Łowieckich (CZPSŁ), uważany za pierwszą polską jednolitą organizację łowiecką, który w październiku 1929 roku przyjął nazwę Polski Związek Stowarzyszeń Łowieckich (PZSŁ), a w czerwcu 1936 r. zmienił nazwę na Polski Związek Łowiecki (PZŁ). Ponownie zaistniał „Łowiec Polski” - ogólnopolskie pismo myśliwych. Powstają organizacje łowieckie w powiatach.

 
Maków Mazowiecki
     

     Myśliwi makowscy jako jedni z pierwszych w niepodległej Polsce, razem z myśliwymi pułtuskimi zawiązali Towarzystwo Łowieckie, o czym była już mowa. W Makowie działało też Makowskie Towarzystwo Łowieckie, posiadające regulamin wewnętrzny, drukowany w drukarni B. Wajsberga w Makowie n. Orzycem i regulamin polowań. Obydwa dokumenty nie są podpisane ani datowane, trudno więc określić czas powołania tego Towarzystwa. Nie wiadomo też czy Towarzystwo było zrzeszone w PZSŁ w Warszawie. Regulamin i statut tej organizacji mają zapisy wzięte z dokume-tów ramowych opublikowanych przez PZSŁ.
    Myśliwi makowscy wybierali spośród siebie delegatów powiatowych PZSŁ. Byli nimi w 1934: Stanisław Bronowicz z Ma-kowa, Edmund Rykowski z Różana n. Narwią, Jan Wóycicki z Krasnosielca, a w latach 1935-1937 Jan Wóycicki.
     Od 1938 roku funkcjonowała Powiatowa Rada Łowiecka, bowiem J. Wóycicki figuruje w wykazach delegatów jako łowczy powiatowy. W 1938 r. delegatami byli: Jan Wóycicki - łowczy, Stanisław Grzymała Siemianowski z Makowa, Józef Mianowski z Krasińca Bramury i inż. Tadeusz Nycz z Szelkowa Nowego.
W 1939 r. makowskich myśliwych reprezentowali: Jan Wóycicki - łowczy, Kazimierz Dębicki z Makowa (także delegat na zjazd wojewódzki), Tadeusz Nycz, Stanisław Grzymała Siemianowski - podłowczowie, Henryk Chrzanowski z Makowa, Czesław Plewiński z Makowa Załuzia - członkowie.3
O makowskim łowiectwie dowiadujemy się nieco ze sprawozdania Jana Wóycickiego złożonego w 1934 r. do PZSŁ, opublikowanego w Łowcu Polskim.4

     Powiat makowski jest jedynym z powiatów guberni łomżyńskiej, który wszedł w skład województwa warszawskiego. Powiat makowski graniczy ze wschodu i północy z pow. ostrołęckim woj. białostockiego, z zachodu z przasnyskim woj. warszawskiego, a z południa z pułtuskim woj. warszawskiego; obejmuje obszar 115.300 ha, w czem nieużytków około 5000 ha.
    Lasy posiada: jedno nadleśnictwo państwowe „Załuzie” i dwa nadleśnictwa „prywatne”, należące do książąt Czartoryskich, „Magnuszewo” i „Suche”.
   Hodowla zwierzyny w lasach ks. Czartoryskich postawiona jest pierwszorzędnie; tak wzorowa opieka, karmienie zwierzyny, zakładanie lizawek, jako też sprężysta i czujna straż leśna, wszystko to razem wpływa dodatnio na rozmnożę zwierzyny.  Dla przykładu przytoczę stan w nadleśnictwie Suche: sarn i kozłów 300 szt. Stosunek płci 1:2, zajęcy ilość podwójna, hodowane są również bażanty na dziko, które już od lat kilku zupełnie się zaaklimatyzowały i doskonale rozmnażają.
    Obwodów łowieckich w powiecie jest własnych 21, wspólnych 65. Broni łowieckiej i kart wydano 80. Kółek łowieckich jest trzy, jednakowoż żadne z tych kółek nie posiada ani zbyt rozległych i bogatych w zwierzynę terenów, ani też poważniejszej hodowli zwierzyny we właściwym tego słowa znaczeniu; również żadne nie należy do P.Z.S.Ł.
    Ogólną plagą, jak zresztą i wszędzie, jest rozwielmożnione kłusownictwo oraz wnykarstwo, które to przestępstwa tem bardziej trudne są do zwalczania, że własności ziemskiej większej, dającej pewną rękojmię ochrony, jest niewiele, - a po wsiach grasują nieuchwytni kłusownicy, niestety cieszący się ochroną swych współmieszkańców, którzy, o ile zajdzie potrzeba, ukrywają przestępców przed policją. Przewinienia udowodnione kłusownikom są surowo karane administracyjnie, nawet dość wysoko, lecz, niestety, mało kłusowników kary te odczuwa, gdyż większość apeluje do sądów, gdzie kara bywa stale zmniejszana, czasami nadmiernie.
    Lecz nietylko to kłusownictwo bywa groźne dla zwierzyny, stokroć bodaj groźniejszymi bywają nieraz legalni myśliwi; wyczuwa się niejednokrotnie brak etyki myśliwskiej pośród posiadaczy kart łowieckich, a również i nieprzestrzeganie prze-pisów o handlu bronią przez koncesjonowane sklepy z amunicją.
    Obecny starosta p. Farenhole, jako myśliwy bardzo przychylnie odniósł się do delegatów, przyrzekł swą współpracę, mam wiec nadzieję, iż pod sprężystym jego kierownictwem i opieką sprawy łowieckie w promieniu całego powiatu znacznie się poprawią, co widać z dotychczasowej działalności i orzeczeń karnych, wydawanych osobiście przez p. starostę tak na kłusowników, jako też na wnykarzy.
    Delegaci odbywają wspólne posiedzenia; na ostatnim posiedzeniu powiat podzielono na trzy rejony i każdy z delegatów objął jeden dla ściślejszego obznajmienia się z miejscowemi warunkami i skuteczniejszej pracy; przy czem na seniora delegatów wybrano niżej podpisanego. Na zakończenie dodam, że stan zajęcy zapowiada się dobrze, chorób żadnych nie zauważono, zaś stan kuropatw jest doskonały.

   Polowano w większości majątków ziemskich, jednak, podobnie jak na pozostałych ziemiach okręgu, niewiele zachowało się fotografii i opisów polowań.
   W Glinkach Starych, siedzibie książąt Korybut - Woronieckich tradycje myśliwskie kultywowane były od lat,5 także w rodzinach Mroczkowskich i Ponikiewskich, posiadających swe majątki w gminie Rzewnie (Sielc)6.
    Polowali: Stanisław Mroczkowski (1898 - 1943) syn Jakuba i Joanny z Ponikiewskich, właściciel majątku ziemskiego w Rzewniu. O atmosferze polowań wspomina syn Stanisława, Edward Mroczkowski: Wielkim wydarzeniem dla nas bywały polowania z udziałem zaproszonych przez ojca gości. Dziadek Jakub, podobnie jak stryj Franciszek, był wspaniałym myśliwym, a ojciec nasz odziedziczył po nim to za-miłowanie i często polował, zwykle z Janem Ponikiewskim, Antonim Gutowskim, Janem Napiórkowskim. Nierzadko zapraszani byli co znamienitsi Goście z oko-licznych majątków. Kiedyś przyjechał samochodem z Warszawy brat cioteczny naszej Mamy, Stanisław Kawiński z żoną, to znów stryj Lubomir z pięknym wyżłem, który nazywał się Lord. Z całego polowania pamiętam tylko sforę psów myśliwskich kręcących się po domu i po podwórzu. Ten Lord stryja Ludomira tak był do niego przywiązany, że gdy w czasie okupacji niemieckiej aresztowano stryja, pies nie chciał jeść, wychudł, tęsknił za swoim panem, aż litość brała patrzeć, jak się męczył i na prośbę stryjenki Marii został zastrzelony przez żandarma. Po wojnie będąc w Sochaczewie widziałem jego wyprawioną skórę jako pamiątkę. Polowania kończyły się wystawnym obiadem. Zające, kuropatwy, kaczki były stałym widokiem, który wieńczył trud myśliwych, ale dla mnie niezrozumiałym. Ostatnim z żyjących w rodzinie Mroczkowskich, podtrzymującym tradycje myśliwskie, jest syn stryja Franciszka, Klemens. Naboje do strzelby ojciec często wykonywał sam, używając do tego specjalnego przyrządu. W czasie okupacji niemieckiej nie wolno było posiadać broni i ojciec ukrył w lesie dubeltówkę. Gdy po aresztowaniu ojca Mama znalazła ten przyrząd do robienia naboi, kazała mi go wyrzucić do stawu za stodołą. Żal mi go było, był wykonany z mosiądzu i pamiętam, ze wahałem się, aż wreszcie strach przed Niemcami wziął górę i wrzuciłem go do przerębla.
(…) Stanisław był bardzo towarzyski , chętnie polował. Nawet bardzo zmęczony całodzienną pracą, gdy miał czas wolny albo w niedzielę, udawał się ze strzelbą sam albo w towarzystwie na polowanie. Bywały polowania z udziałem zaproszonych gości.

    Sołtys Antoni Gutowski z Rzewnia (1895 -1953) r. był zapalonym myśliwym od wczesnej młodości. Razem z kuzynami Stanisławem Mroczkowskim i Janem Ponikiewskim z Mrozów urządzali polowania na własnych terenach. Po drugiej wojnie światowej przeniósł się z rodziną w okolice Szczytna. Był wójtem gminy Szczytno i należał do koła łowieckiego „Sokół”.
   Jakub Mroczkowski, syn Jana i Marianny z Pepłowskich (1874 -1939 r.). Z zamiłowaniem uprawiał myślistwo, później prowadził pasiekę i robił bardzo dobre wina, którymi uświetniał biesiady myśliwskie. Polował na zające, kuropatwy, ptactwo wodne, którego było pod dostatkiem w jego majątku, zanim przeprowadzono meliorację gruntów. We wspomnieniach córki Janiny czytamy: (...) pod borem były rozlewiska i bagna, mnóstwo było tam ptactwa dzikiego. Ojciec mój lubił polować. Po takim polowaniu
w domu było dużo skubania z pierza i przygotowywania różnych potraw z dziczyzny.

    Stanisław, Jan i Ignacy Ponikiewscy żyłkę myśliwską zawdzięczają prawdo-podobnie swemu przodkowi Szymonowi, który miał doskonałe warunki do polowania na własnych 15 włókach ziemi i obszarach leśnych. Jan właściciel części dawnego folwarku Mrozy, wzorowy i bardzo pracowity gospodarz, wspólnie ze swym kuzynem Stanisławem Mroczkowskim i Antonim Gutowskim
z Rzewnia organizowali polowania na kaczki, kuropatwy, zające, dziki. Polowania zbiorowe z naganką organizowali wspólnie ze szlachtą rzewieńską.
    Zamiłowanie do myślistwa odziedziczył po nim jego syn Jerzy Ponikiewski, który od 2000 roku pełni funkcję prezesa Ostrołęckiej Okręgowej Rady Łowieckiej.
    W dobrach Mroczkowskich, Ponikiewskich i Napiórkowskich polowali także inni właściciele tych dóbr i zapraszani goście: proboszcz z Lubiela ks. Bronisław Waszul, Walenty Kuniński - zapalony myśliwy i gawędziarz, Leonard Mroczkowski, Franciszek Mroczkowski z Rzewnia, który o polowaniach mógł opowiadać godzinami, Ludomir Mroczkowski ze swym ulubionym wyżłem Lordem i Klemens Mroczkowski.

Jakub Mroczkowski Antoni Gutowski Lubomir Mroczkowski
     
Jan Ponikiewski Klemens Mroczkowski Stanisław Mroczkowski i Jan Napiórkowski
     

     W organizacji wspólnych polowań pomagał szlachcie rzewieńskiej gajowy Józef Muszkiewicz, zatrudniony do pilnowania prywatnych lasów w Rzewniu (popularnie zwany Leśnikiem). Pochodził on z Rosji, z rodziny kozaków dońskich i uciekłszy przed rewolucją bolszewicką, osiadł w Rzewniu.
     W Mroczkach - Kawkach k. Różana w swym majątku nieopodal Narwi polował Edward Pepłowski (1864-1940). Zróżnicowany biotop (pola, las iglasty i liściasty z bagienkami) z różnorodną zwierzyną (lisy, zające, ptactwo i dziki) pozwalał na spełnienie myśliwskiej pasji gospodarzowi i zapraszanym przez niego myśliwym, księżom i właścicielom okolicznych majątków.
W stuletnim domu Edwarda wzniesionym z drewna modrzewiowego, w najbardziej okazałym miejscu, pod zwieńczeniem wykonanym z parostków saren, wisiały 2 strzelby myśliwskie. W polowaniach pomagały myśliwym 2 wyżły, które aportowały odstrzelone ptaki z niedostępnych dla człowieka terenów bagiennych. Polowania kończyły się w domu przyjęciem, w którym dominował gorący bigos i wino, pochodzące z zasobów Edwarda Pepłowskiego, sporządzone z jagód jałowca wg dawnej receptury.
    W Różanie w latach 1937 - 1939 wykładowcą w Ośrodku Wyszkolenia Rezerw Piechoty był Bolesław Michał Nieczuja - Ostrowski, późniejszy generał brygady, absolwent SPP w Komorowie k. Ostrowi - Mazowieckiej. We wspomnieniach generała przekazanych Ryszardowi Ejchelkrautowi z Ostrowi Mazowieckiej, prezesowi Koła Przyjaciół SPP w Komorowie pojawia się wątek myśliwski. Wynika z niego, że ówczesny porucznik B. Nieczuja - Ostrowski przez przybyciem do grodu nad Narwią, służył
w Przemyślu i w Zambrowie, prężnych wojskowych ośrodkach myśliwskich. Założył w różańskim OWRP koło łowieckie; wojskowi polowali na zaproszenie w okolicznych majątkach i na terenach wojskowych. Działalność koła oficerskiego w Różanie przerwała wojna 1939 r.

   
Ostrołęka  
   

    W Ostrołęce i w powiecie ostrołęckim zorganizowany ruch łowiecki datuje się od 1922 r., kiedy to powstało Ostrołęckie Powiatowe Towarzystwo Łowieckie. Statut Stowarzyszenia został zatwierdzony 22 czerwca 1922 r. pod L.p. 3415. Podpisał go,
w zastępstwie wojewody białostockiego Jan Kołek. Towarzystwo miało siedzibę w Ostrołęce, działało w całym powiecie, używało pieczęci z napisem „Ostrołęckie Towarzystwo Łowieckie” z godłem św. Huberta (łeb jelenia z promieniującym krzyżem w porożu).
Założycielami Towarzystwa byli: Tadeusz Gałecki z Ław, Kazimierz Eustachiewicz p.o. Starosty Ostrołęckiego, Edmund Weis - Dyrektor Biura Handlowego Sejmiku Ostrołęckiego, Zygmunt Kosowski - inżynier drogowy, Emil Kutz - leśniczy z Leśnictwa Durlasy, Otokar Stoklas - nadleśniczy Nadleśnictwa Ostrołęckiego, Stanisław Chyliński z Borawego, Władysław Banach - Burmistrz m. Ostrołęka, Adam Stencel - leśniczy Leśnictwa Borawe, Leopold Busse - przemysłowiec, Tomasz Kazłowski - lekarz, Wacław Śniegocki - inżynier dystansu wodnego Narwi, Stefan Wilkowski - inspektor ubezpieczeń od ognia, Tadeusz Walicki - Starosta Ostrołęcki.
    Na zebraniu ogólnym członków Towarzystwa 8 listopada 1922 r. został uchwalony Regulamin Ostrołęckiego Powiatowego Towarzystwa Łowieckiego, które w 1932 r. nosiło już Nazwę Ostrołęckie Towarzystwo Łowieckie. Regulamin powyższy w tym samym brzmieniu został uchwalony ponownie 8 września 1932 r., wy-drukowany i wydany w formie broszury w drukarni „POŚPIECH” w Ostrołęce. O ważności regulaminu i dacie jego uchwalenia zaświadczyli J. Ragadowski - prezes, J. Ostaszewski - wiceprezes, A. Zdzieniecki - sekretarz, S. Fedor - skarbnik, Emil Kutz - łowczy.

Statut i Regulamin Powiatowego Towarzystwa Łowieckiego z 22 czerwca 1922 r.
 

Rękopisy powyższego statutu. Ze zbiorów K. Mielnikiewicza

   

Znowelizowany regulamin Ostrołęckiego Powiatowego Towarzystwa Łowieckiego, które przyjęło nazwę Ostrołęckiego  Towarzystwa Łowieckiego. 8 września 1932 roku. Ze zbiorów K. Mielnikiewicza

 

     W dwóch pierwszych paragrafach regulaminu nakreślono ideowe założenia Towarzystwa, które z uwagi na dojrzałość poglądów i troskę o etykę łowiecką przytaczam w całości: W celu rozwoju życia społeczno - towarzyskiego członkowie Towarzystwa winni niezłomnie dążyć do pozyskania własnej siedziby, tj. do stworzenia własnego klubu myśliwskiego.
     W życiu sportowem członków Towarzystwa obowiązuje możliwie największa zwartość i solidarność koleżeńska, nieustająca troska i dbałość o dobro Towarzystwa. Dbałość taka wyraża się, przez ciągłą pracę dla Towarzystwa i nieustanną pamięć
o jego sprawach i interesach; przez propagowanie zadań i celów Towarzystwa; przez ścisłe spełnianie zarządzeń Towarzystwa, chociażby wymagały one pewnych ofiar od członków; przez przestrzeganie statutu i regulaminu; przez regularne płacenie składek członkowskich; przez liczne przybywanie na ogólne zebrania; przez szerzenie wiedzy łowieckiej, sposobów polowania, zasad prawidłowej gospodarki łowieckiej; zamiłowania do racjonalnej ochrony zwierzyny potrzeby szanowania praw łowieckich; przez wskazywanie młodym i starym na ohydę i szkodliwość tępienia ptactwa i zwierząt podczas lęgu i wzrostu, na zbrodnię mordowania młodego pokolenia bez żadnego dla tępicieli pożytku; przez nieustraszoną walkę z kłusownictwem i niezwłoczne meldowanie Zarządowi Towarzystwa o wypadkach polowania bez pozwolenia na broń, polowania w czasie zakazanym, łowienia zwierzyny w sidła, wybierania jaj z gniazd; przez ułatwianie Towarzystwu dzierżawy terenów myśliwskich itp.
    Regulamin w kilku rozdziałach precyzował prawa i obowiązki zarządu, łowczego, członków, reguły polowania, określał zasady rozwiązywania konfliktów między myśliwymi oraz system kar za przewinienia. Warto przytoczyć niektóre z kar pieniężnych, które przydałyby się i dzisiaj: spóźnienie na zbiórkę przed polowaniem i spóźnienie ponad 5 minut na furmankę po miocie - 5 zł, za wszczynanie kłótni - 5 zł, rozmawianie, palenie papierosów i dawanie sygnału sąsiadom podczas trwania naganki - 1 zł, za zbędne dyskusje z kierownikiem polowania - 10 zł, za strzał do kotła po sygnale - 10 zł, za strzał po linii po raz pierwszy - 10 zł i usunięcie z polowania, po raz drugi usunięcie z towarzystwa. Wysokie były kary za strzelenie kozy - 50 zł, cieciorki - 2 zł, zwierzyny nie będącej w planie polowania - 5 zł.
    Towarzystwo w 1934 r. liczyło 30 członków, dzierżawiło 2000 ha terenów włościańskich. Do 1933 r. dzierżawiło również 3000 ha państwowych terenów leśnych, z których zrezygnowało z powodu wysokiej tenuty dzierżawnej.
    W 1934 r. prezesem koła był naczelnik Baranowski, sekretarzem August Zdzieniecki. Od 1933 lub 1934 r. Towarzystwo należało do Polskiego Związku Stowarzyszeń Łowieckich. Członkiem honorowym Towarzystwa był nadleśniczy Ignacy Iglikowski.
Towarzystwo rozwiązało się w 1935 roku wskutek trudności finansowych i organizacyjnych. Część członków Towarzystwa zasiliła szeregi powstałego w tymże roku Towarzystwa Racjonalnego Polowania w Ostrołęce.8

   

Kółko Oficerskie 5 Pułku Ułanów w Wojciechowicach. Zostało ono zarejestrowane w Urzędzie Wojewódzkim w Białymstoku 20 września 1929 r. pod nu-merem 1016 pod nazwą Kółko Łowieckie 5 Pułku Ułanów w Ostrowi.9 Chodzi tu zapewne o Ostrowy, ówczesną wieś pod Ostrołęką, gdzie zapewne mieściła się siedziba kółka. Oficerowie dzierżawili tereny włościańskie. Tradycją w wojsku II Rzeczpospolitej, zwłaszcza w pułkach ułańskich, było organizowanie w Rybienku i w Łomży biegów hubertowskich. (...) W dniach 3 i 4 listopada każdego roku koła myśliwskie 12 DAK i 5 pułku ułanów organizowały wspólny tzw. konny bieg myśliwski „za lisem” w dniu patrona myśliwych św. Huberta. Biegi (3 listopada - oficerowie, 4 li-stopada - podoficerowie) kończyły się spotkaniem towarzyskim i obiadem na polanie leśnej, przy bigosie i akom-paniamencie orkiestry pułkowej.10

5 Pułk Ułanów Zasławskich. Prezentacja uczestników biegu myśliwskiego. Wojciechowice 1936 r. Od lewej: rtm. Korpalski, pani Wachniewska, por. Jakubowski, por. Dąbrowski, kpt. 14 DAK Skarżyński, rtm. Laskowski, por. Pawlikowski, por. R. Szempliński, por. Draczyński, por. Szabunia, por. Rosz-kowski, cywil NN, por. Szmigiero, ppor. Zielkiewicz, ppor. Hryniewicz, ppor. 14 DAK Tazbir, ppor Płodowski, ppor. Malewski, ppor. Rozlał, ppor. Wilowski. Stoi dowódca pułku płk Stefan Chomicz.

Śniadanie po biegu św. Huberta 3.11.1934 r. Od lewej: por. Ryszard Szemplinski, mjr Jerzy Gliński, por. Ciepiela

   
Wiejskie Kółko Łowieckie w Łazach pod Ostrołęką działało jeszcze w 1934 r., należało do Centralnego Związku Wiejskich Kółek Myśliwskich w Warszawie. Skupiało 40 członków, którzy wnieśli dzierżawione przez siebie tereny łowieckie do koła. W 1936 roku w sprawozdaniu do Łowca Polskiego o kółku Łasku Ignacy Iglikowski pisze już w czasie przeszłym. zzachował się rękopis statutu kółka , regulamin i druk legitymacji. Prezesem kółka był J. Kamień.

 

Ze zbiorów Krzysztofa Mielnikiewicza

 

Wiejskie Kółko w Cieńsku, gm. Myszyniec dzierżawiące tereny wiejskie. Informacja z działalności kółka pochodzi z 1934 r. z Łowca Polskiego


Towarzystwo Racjonalnego Polowania powstało z inicjatywy Powiatowej Rady Łowieckiej w Ostrołęce. Pod koniec 1935 roku liczyło około 20 członków, opracowało statut, który został zatwierdzony przez wojewodę białostockiego. Na czele tymczasowego zarządu stał burmistrz Ostrołęki Hugo Mantey. Zachował się Statut Towarzystwa z podpisami założycieli.

   

 

Ze zbiorów K. Mielnikiewicza

 

    Powiatowa Rada Łowiecka. Od 1932 roku pod prezesurą Ignacego Iglikowskiego - nadleśniczego Nadleśnictwa Ostrołęka działała Powiatowa Rada Łowiecka, będąca oddziałem Wojewódzkiej Rady Łowieckiej w Białymstoku. Dzięki prężności prezesa rada podejmowała wiele inicjatyw. W 1935 roku rada z własnego budżetu sprowadziła dwa komplety zajęcy (8 szt.) dla odświeżenia krwi w lasach państwowych leśnictwa Łodziska. Rada zakupiła dwie nagrody wartościowe dla Policji i Straży Gra-nicznej za zwalczanie kłusownictwa. Powiat ostrołęcki podzielony został na trzy rejony, nad którymi pieczę stanowili wyznaczeni przez radę delegaci. Rada ściśle współpracowała ze starostwem powiatowym. Ignacy Iglikowski opiniował wydawanie kart łowieckich. W wyniku negatywnych jego opinii były przypadki odmowy przyznania corocznie kilku kart łowieckich.
     W 1933 r. wydano 59 kart łowieckich a w 1935 - 58. W tymże roku wydano 76 pozwoleń na broń myśliwską: 43 osobom prywatnym, 32 administracji lasów państwowych, 1 pozwolenie leśniczemu prywatnemu.
     W roku gospodarczym 1935/36 w powiecie ostrołęckim terenów objętych zarejestrowanymi spółkami łowieckimi było 56.232 ha. Większe majątki prywatne były tylko w południowo-wschodniej części powiatu. Północne tereny stanowiły drobną własność lub były terenami państwowymi, zwłaszcza lasy. Majątki prywatne stanowiły obwody łowiec-kie własne. W 1934 r. tereny Lasów Państwowych nie były wydzierżawiane.
     W 1934 r. zarejestrowano w powiecie 54 obwody łowieckie.
     W 1933 r. zabrano 49 sztuk nielegalnej broni myśliwskiej, zasądzono 36 spraw o przekroczenie ustawy łowieckiej. W 1935 r. wpłynęło do starostwa kilkadziesiąt spraw za przekroczenia łowieckie, poza nimi - 42 sprawy za nielegalne posiadanie broni, z czego osądzono 23. Policja i straż leśna skonfiskowała 58 sztuk broni.
     Delegatami powiatowymi Polskiego Związku Stowarzyszeń Łowieckich, a od 1966 r. Polskiego Związku Łowieckiego byli:
-  1931 r. i 1935/1937 r. inż. Ignacy Iglikowski - nadleśniczy,
-  1932, 1933, 1944 r.: płk Stefan Dembiński, inż. Ignacy Iglikowski, Aleksander Świderski - nadleśniczy,
-  1938 r. i w 1939 r.: I. Iglikowski - łowczy powiatowy i członek Białostockiej Wojewódzkiej Rady Łowieckiej, Jerzy Andlauer - właściciel majtku w Grodzisku, inż. Błażej Fila z Ostrołęki, Stanisław Glinka - właściciel majątku w Szczawinie, Hugo Mantey - burmistrz Ostrołęki - podłowczowie.11
    Inż. Ignacy Iglikowski brał aktywny udział w zjazdach wojewódzkich związku, zabierał głos, postulował, aby starostowie wszystkich powiatów (...) zwracali się o opinie kandydatów do Zarządu Oddziału przed wydaniem kart łowieckich, gdyż tylko wtedy Oddział będzie mógł pozyskać na członków wszystkich myśliwych z powiatu, a co za tem idzie, operować odpowiedniemi funduszami, aby pracę propagandową łowiecką i ochrony zwierzyny prowadzić.12
     W rocznych sprawozdaniach składanych PZSŁ, publikowanych w Łowcu Polskim, poza wcześniej cytowanymi danymi statystycznymi o stanie organizacyjnym ostrołęckiego łowiectwa, I. Iglikowski pisał: Powiat Ostrołęka pod względem ilości zwierzyny jest ubogi. Ludność kurpiowska przyzwyczajona od wieków do myślistwa, a obecnie do kłusownictwa i wnykarstwa tępi nadmiernie zwierzynę, a również ubogie gleby nie sprzyjają jej rozwojowi. Są wsie, które swoje laski mają wprost odrutowane, iż przejść jest trudno, żeby się nie złapać na wnyki.
Dziki występują tylko przejściowo - przechodnie, w latach ubiegłych były stałe dziki w majątku Szczawin p. Glinki, w roku sprawozdawczym i tam stały się tylko przechodniemi. Zajęcy w części północnej powiatu, na Kurpiach, stan jest nieco gorszy, w części południowo-wschodniej powiatu, a w szczególności w gm. Piski stan lepszy. Przypisać to należy ochronie gminy; dzierżawi tam polowanie p. starosta i komendant p.p. i dzięki temu ochrona jest wzmocniona. A w 3 jednodniowych polowaniach w gminie Piski, urządzonych przez p. starostę padło: 76, 64, 45 zajęcy w około 10 strzelb. W północnej części powiatu pada około 10-20 zajęcy, na polowaniach leśnych pada przytem 1-3 lisów. W powiecie można liczyć około 3500 zajęcy. Kuropatw jest dosyć dużo - szczególnie w południowo - wschodnich gminach, na 100 ha wypada ze 2 stada. Sarn jest około 250 sztuk. W leśnictwie Ostrołęka sarn jest około 100 sztuk i stan ich wzrasta. Najwięcej sarn jest w Nadleśnictwie Kolno, które częściowo należy do powiatu ostrołęckiego, częściowo do powiatu łomżyńskiego. Poważniejszych chorób zwierzyny nie stwierdzono.
     W powiecie jest 6 nadleśnictw państwowych, obszar lasów państwowych obejmuje około 30000 ha. Nadleśnictwa urządzają po jednym polowaniu reprezentacyjnym, jedno lub dwa polowania dochodowe jedno administracyjne. Na takich polowaniach pada 10-20 zajęcy i 1 do 3 lisów, czasem cietrzew.
     Gospodarka łowiecka w lasach państwowych jest prowadzona w ten sposób, że uprawia się poletka karmowe dla zwierzyny, sieje się żarnowiec, bulwę, jarmuż. Przygotowuje się karmę zieloną w lecie, którą oddaje się zimą sarnom. Urządza się lizawki. Lasy państwowe kładą duży nacisk na ochronę zwierzyny, wyznacza się nagrody za odbieranie strzelby i wypłaca się strzałowe za szkodniki.
     Władze administracyjne i policyjne współdziałają z delegatem i pomagają w pracy, jednak kary za przekroczenie łowieckie i wnykarstwo są stosowane za łagodne.
     W sezonie 1933/1934 (…) Wyniki polowań, mimo że majowe śniegi i zimno nie-sprzyjająco odbiły się na stanie zwierzyny, w niektórych wypadkach były niezłe, jak na nasze okolice. Np. w majątku Grodzisk u p. Jerzego Andlauera ubito na polowaniu 240 zajęcy. W lasach państwowych najlepszy wynik był w nadleśnictwie Podgórze, leśnictwie Wykrot, gdzie padło 50 zajęcy, 1 kuna, 1 kozioł i widziano kilka lisów. Stan kuropatw jest na ogół niezły.
     12 listopada r.b. w majątku Grodzisk, pow. ostrołęckiego, własność p. Jerzego Andlauera, upolowano w 12 strzelb 220 sztuk, w tem 178 zajęcy, 4 lisy i 38 ku-ropatw.13

    Na zły stan pogłowia zwierzyny wpływały także liczne drapieżniki nękające pod koniec lat dwudziestych także zwierzęta domowe. W ŁP czytamy: W lasach leśnictwa Borawy pod Ostrołęką, pojawiły się wilki, które napadają na pasące się stada bydła. Porwały kilka owiec i świń. Na skutek porozumienia się władz administracyjno - leśnych, zarządzona została obława, w której wzięło udział miejscowe kółko łowieckie.14
    Polowania zbiorowe i indywidualne z udziałem okolicznych ziemian i bogatych włościan urządzał właściciel Buczyna k.Czerwina Jan Rutkowski. Polował u niego Piotr Radwański, dzierżawiący 800 ha terenów włościańskich wsi: Choromany, Ciągaczki, Wiśniewo, aż do Gniazdowa.
   Wsie: Grabnik, Mostowo, Chojniki (gmina Olsze-wo Borki) w powiecie ostrołęckim dzierżawił rolnik Stanisław Kłos.
Leśniczy Kozarzewski z gajowym Ragińskim polo-wali na gruntach wsi Obierwia i Olszewka (gmina Lelis). Na własnych włościach wokół wsi Przystań, organizowali polowania na zające, bażanty, kuropatwy, lisy i sarny (dzików i jeleni na tych terenach nie było) Bourbonowie, którzy weszli w koligacje rodzinne z Czartoryskimi, rodem o zakorzenionych tradycjach łowieckich. Grunty wsi Wojsze dzierżawili Jan i Kazimierz Chełstowscy, którzy zapraszani byli na polowania indywidualne i zbiorowe do Jerzego Andlauera. 15

Karta łowiecka Piotra Radwańskiego z Choroman

   

     Zamiłowanym myśliwym był ks. Franciszek Przedpełski. O jego jubileuszu pisał w Łowcu Polskim Ignacy Iglikowski: Dnia 27 lutego r.b. w Troszynie powiatu ostrołęckiego odbyła się wzniosła uroczystość 50-lecia kapłaństwa księdza Przedpełskiego, proboszcza w Troszynie, znanego na terenie powiatu myśliwego.
    Uroczystość tę zaszczycił swoim udziałem J. E. Ks. Biskup Łukomski z Łomży, p. Starosta Kulikowski z Ostrołęki i liczne grono myśliwych, którzy ofiarowali Jubilatowi piękny obraz o motywach łowieckich.
     W czasie obiadu, wśród przemówień ks. biskupa, dziekana i starosty, wygłosił również przemówienie Łowczy Powiatowy Ignacy Iglikowski Nadleśniczy L.P., którego brzmienie podajemy: „Wasza Ekscelencjo, Szanowny Jubilacie, Panie Starosto, Księże Dziekanie i Szanowni Państwo: Mnie, jako Łowczemu Powiatowemu, wypada oświetlić życie Szanownego Jubilata ze strony Jego zasług i upodobań łowieckich. Mało już mamy dziś takich myśliwych, jakim jest Szanowny Jubilat. Jest On myśliwym starej daty, pamięta lepsze czasy łowieckie. Wiemy, że dawniej odróżniano zwierzynę wielką i małą - myślistwo wielkie i małe. Do zwierzyny wielkiego myślistwa zaliczano dziki, niedźwiedzie, łosie, jelenie, wilki; do zwierzyny małego myślistwa - zające i ptactwo. Analogicznie możemy odróżnić myśliwych wielkich i małych. Do tej kategorji wielkich myśliwych zaliczam Szanownego Jubilata. Może on razem z Wojskim Mickiewicza powiedzieć o sobie: “Za moich, panie czasów w języku strzeleckim, dzik, niedźwiedź, łoś, wilk, - zwany był zwierzem szlacheckim, a zwierzę nie mające kłów rogów, pazurów, zostawiano dla płatnych sług, dworskich ciurów”. Dziś czasy się zmieniły i wielcy myśliwi służą: „w jeździe, która wojuje szaraki, albo w piechocie, która nosi broń na ptaki”.
     Nic im to nie ubliża. To też Szanowny nasz Jubilat chętnie w zacnym gronie myśliwych oddaje się łowom. Jednak zawsze można w nim odczuć wielkiego myśliwego. Nikt nigdy nie miał z Nim żadnych nieporozumień na polowaniu, tak częstych, niestety, pomiędzy niektórymi naszymi quasi myśliwymi. Zawsze pogodny, wesoły, był niezrównanym kompanem myśliwym.
Wszystkie troski, kłopoty - któż ich nie ma - wywiewa mu zawsze wiatr w polu.
     Na wszystkie drobne prowincjonalne plotki, nieporozumienia, może odpowiedzieć: „Gdzie zagrają ci ogary, hej na pola i na gaje, niechaj wezmą wszyscy djabli babskie owe baje. Ruszaj, bracie, ruszaj w pole, ruszaj bracie w pole”.
     Ta żyłka myśliwska daje Mu świeży umysł, mimo podeszłego wieku, daje mu długoletnie zdrowie i humor. Niech więc pielęgnuje tę iskrę Bożą, poluje z nami długie lata i niech nam żyje!

   

     Z opisów życia ostrołęckich myśliwych okresu międzywojennego wybija się postać inż. Ignacego Iglikowskiego, zasłużonego leśnika i myśliwego, patrioty, uczestnika walk o wyzwolenie, społecznika. Krótki rys biograficzny Ignacego Iglikowskiego podaję za Leksykonem Leśników Polskich i Księgą Pamięci Żołnierzy AK Obwodu Ostrów Mazowiecka.16,17
Ignacy Iglikowski s. Walentego, ur. 24.01.1890 r. w miejscowości Meszcze, pow. Piotrków Trybunalski - zm. 22.03.1959 r. w Siedlcach - inżynier leśnik, ukończył Wyższą Szkołę Lasową we Lwowie w 1912 r. W latach 1940-1944 żołnierz ZWZ-AK, obwód Ostrów Maz., kryptonim „Opocznik”.
     Nadleśniczy nadleśnictw: Bielsk Podlaski 1919 - 1921, Jegiel 1921-1929, Ostrołęka 1929-1939 i 1947 - 1955. W latach 1941 - 1944 i 1945 - 1947 był odpowiednio zastępcą nadleśniczego w Nadleśnictwie Nowe Wiśniewo i leśniczym Leśnictwa Nagoszewka Nad-leśnictwa Ostrów Mazowiecka, Od 1947do przejścia na emeryturę w 1955 r. pracował jako inspektor w Biurze Inspekcji DLP Siedlce.

Pożegnanie nadleśniczego Ignacego Iglikowskiego odchodzącego z Nadleśnictwa Jegiel do Ostrołęki. Siedzą na ziemi od lewej: Romuald Cenzer - sekretarz, NN, inż. Majewski - kierownik tartaku w Dalekiem, Antoni Konrad - leśniczy w Trzciance, NN. Od lewej na krzesłach: Michał Frankowski - kancelista, Hipolit Frankowski - leśniczy w Natalinie, Janina i Ignacy Iglikowscy, Stanisław Noyszewski - inspektor LP, Stanisław Zacharowicz - leśniczy w Dalekiem, Marian Jarosiński - leśniczy, Jan Kowalski - leśniczy w Jeglu. stoją: od lewej: Klepacki - pierwszy, Remigiusz Chrupek - czwarty. Ze zbiorów Nadleśnictwa Ostrów Mazowiecka
   

Ostrów Mazowiecka.
W Ostrowi Mazowieckiej w okresie międzywojennym działały stowarzyszenia (koła, kluby), nienależące do Polskiego Związku Stowarzyszeń Łowieckich18, o których fragmentaryczne informacje zachowały się w kalendarzach myśliwskich, „Łowcu Polskim”, „Przeglądzie Myśliwskim” i w drukach luźnych. Źródła te wymieniają:
    Ostrowskie Towarzystwo Łowieckie, istniejące już w 1922 r., posiadające statut, a od 1923 roku precyzyjnie opracowany regulamin organizacyjny, którego preambuła, przepisy dotyczące surowego przestrzegania norm prawnych i obyczajowych oraz wysokie kary za wykroczenia łowieckie, świadczyły o dużych wymogach etycznych, stawianych przez władze Towarzystwa jego członkom. W preambule czytamy: Myśliwy, który poluje w czasie zakazanym, z podjazdu, na wychodnego, z zasadzki, lub po terenach do niego nienależących bez pozwolenia właściciela, bez karty myśliwskiej, zwie się kłusownikiem. Kłusownik członkiem Towarzystwa Myśliwskiego być nie może.19
   

Poniżej Regulamin Ostrowskiego Towarzystwa Łowieckiego. Po prawej płk.

Płk. Seweryn Łańcucki - zastępca dowódcy Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie p. Ostrowią Mazowiecką , d-ca 71 Pułku Piechoty w Zambrowie na polowaniu. Ze zbiorów Ryszarda Ejchelkrauta

Wojskowe Towarzystwo Łowieckie, dzierżawiące od Nadleśnictwa Ostrów „rewir Kalinowo”. Myśliwi, jak informował prasę sekretarz koła kpt. Kurnatowski, na dwudniowym polowaniu 28 i 29 grudnia 1923 r. (…) w 16 strzelb ubili 36 zajęcy i jednego lisa. Królem polowania był major Mackiewicz Konrad, który na rozkładzie miał 6 zajęcy”.20
 

Oficerskie Garnizonowe Koło Myśliwskie w Ostrowi Mazowieckiej, o którym być może jest mowa w do-kumentach 18 PAL - u.
    Pasją komorowskich oficerów bez wątpienia było myślistwo. Na terenie Gar-nizonu Ostrów Mazowiecka pierwsze zebranie kółka łowieckiego odbyło się 9 X 1925 r. Spotkanie przebiegało w dowództwie 71. PP, kiedy to wybrano członków i zarząd oraz zaproponowano organizację koła.21
     Powstanie koła oficerskiego mógł spowodować lub przyśpieszyć rozkaz dzienny dowódcy jednostki 18 PAP z 4 września 1925 r., zakazujący oficerom nielegalnych polowań. Fragment rozkazu kategorycznie brzmiał: (...) za niestosowanie się do powyższego będę pociągał pojedynczych i zbiorowych kłusowników bez względu na stopień posiadany do odpowiedzialności sądowej. Rozkazuję żandarmerii jak również polecam panu leśniczemu Pieniążkowi w razie napotkania osoby polującej na terenie garnizonu bez mego zezwolenia: a) osoby cywilne aresztować odstawiając do Komendy Garnizonu, b) osoby wojskowe wylegitymować podając natychmiast do Komendy Garnizonu stopień, nazwisko, czas i miejsce polowania.22
    
Trzeba nadmienić, że problem nielegalnych polowań oficerów na terenach garnizonowych i gruntach państwowych musiał być zjawiskiem częstym, skoro rozkaz dowódcy ostrowskiej jednostki poprzedzony był podobnym rozkazem wydanym przez Ministerstwo Spraw Wojskowych.23
     W 18. PAL - u organizowane były biegi myśliwskie za lisem. W 1931 r. w biegu myśliwskim trzecie miejsce zajęła żona por. Romualda Burskiego Tamara Burska.24 Warto też wspomnieć, że późniejszy członek KŁ „Mykita” w Ostrowi Mazowieckiej plut. Mikołaj Kwiatkowski był najbardziej wszechstronnym sportowcem w historii pułku. Dwukrotnie - w roku 1931 i 1933 - zdobył tytuł mistrza Wojska Polskiego w wieloboju podoficerskim (strzelanie, bieg, pływanie, boks). (...) Dowódca Okręgu Korpusu Nr I w jednym z październikowych rozkazów w roku 1931 pisał: Z uznaniem podnoszę fakt niezwykłej ambicji i silnej woli wykazanej przez plut. Kwiatkowskiego, który dwukrotnie znokautowany w czasie walki bokserskiej, walczył mężnie do ostatniej chwili uzyskując zaszczytny tytuł mistrza Wojska Polskiego.25
     Myśliwi wojskowi byli bardzo aktywni, zapraszani często polowali na terenach wiejskich w obwodach dzierżawionych przez miejscowych myśliwych oraz brali udział w łowach organizowanych przez leśników na terenach rządowych.
Niektórzy oficerowie starali się popularyzować wiedzę łowiecką i zachęcać do prenumeraty Łowca Polskiego. W prowadzo-nej systematycznie akcji propagandowej por. Stanisław Dardziński na łamach Łowca Polskiego wezwał ppłk Antoniego Kwiat-kowskiego - komendanta Szkoły Podchor. Piech., por. Jana Bajtlika, por. Jana Lutyka por. Tadeusza Pietrzykowskiego oraz cywili Władysława Kuryłowicza i Jana Sapińskiego z Ostrowi Mazowieckiej do prenumeraty tego czasopisma.26
 

   Powiatowe Towarzystwo Łowieckie w Ostrowi Mazowieckiej wpisane zostało do rejestru stowarzyszeń pod numerem 1031.27 19 listopada 1929 r. Wojewoda Białostocki zatwierdził statut Towarzystwa, które, jak wynika ze sprawozdania Wacława Srzednickiego dzierżawiło m.in. lasy państwowe, do których w styczniu 1933 r. wpuszczono 12 zajęcy sprowadzonych
z województwa poznańskiego.
    Dr Eugeniusz Rytel - delegat Polskiego Związku Stowarzyszeń Łowieckich na powiat Ostrów Mazowiecka28 w 1936 r. sprawozdawał, że w powiecie ostrowskim nie ma zarejestrowanych kółek łowieckich. Istnieje zatem przypuszczenie, że spra-wozdawcy chodziło o kółka zarejestrowane w PZSŁ, bądź też wymienione koła prze-stały działać.
    Ostrowscy myśliwi indywidualnie zapisywali się do CZPSŁ, później PZSŁ i PZŁ, wybierali spośród siebie delegatów na zjazdy tych organizacji. Byli nimi w 1933 i w 1934 r. płk Bolesław Pileski z 18 PAL-u, Jan Sankowski z Czyżewa Grabniaka i Wacław Srzedziński z Ostrów Mazowieckiej; w 1935 i 1936 r. dr Eugeniusz Rytel, z obowiązku delegata sprawozdawał: w roku 1935 powstała w Ostrowi-Mazowieckiej Powiatowa Rada Łowiecka, lecz żadnej działalności nie przejawia, a więc istnieje narazie tylko nominalnie. Władze administracyjne zupełnie nie zasięgają opinji delegata P.Z.S.Ł. w sprawie wydawania kart łowieckich.29
    W 1937 roku delegatem na zjazd PZSŁ był Kazimierz Szczuka z Zalesia, ówczesny podłowczy powiatowy. W 1938 r. Powiatowa Rada Łowiecka funkcjonowała w następującym składzie: Łowczy: inż. Henryk Białęski - Nadleśnictwo Ostrów, podłowczowie: inż. Kazimierz Chadajewski - Poręba Ślepioty, Władysław Gajowski - kpt. SPP, Józef Gromada - Nur Zaszków, płk Roman Jachimowicz - Kalinowo, Marian Jarosiński - Długosiodło, Konstanty Klepacki - Czyżew, Józef Kozakiewicz - Brok, Jerzy Leśniewski - Małkinia, dr Leopold Matuszewski - wicestarosta, dr Jerzy Millet - Poręba Przyjmy, Jan Sankowski - Czyżew Grabiak, Edward Sienkiewicz - Zaręby Kościelne, inż. Wacław Śladkowski - Długosiodło. Członkami rady byli: Bronisław Parzuchowski, dr Eugeniusz Rytel, dr Józef Świderski. Delegatami na Walne Zgromadzenie Wojewódzkie w Białymstoku byli W. Gajowski i dr E. Rytel.

       

Ostrowscy myśliwi i działacze łowieccy sprzed 1939 r. Od lewej: dr med. Eugeniusz Rytel, Józef Szczuka - właściciel ziemski z Zalesia, dr med. Józef Świderski, Jan Radwański - księgarz.
       
Ostrowscy myśliwi i działacze łowieccy sprzed 1939 r. Od lewej: Jan Sapiński- rolnik, płk Bolesław Pileski - dowódca 18 PAL-u, Wacław Sikorski - właściciel tartaku w Przetyczy, Kazimierz Chadajewski - nadleśniczy.
   

Ostrowscy myśliwi i działacze łowieccy sprzed 1939 r. Od lewej: Marian Jutrzenka - gajowy, Kazimierz Szostak - rolnik z Zakrzewka, Bolesław Zarzycki - nadleśniczy, Henryk Gosiewski - nadleśniczy.

 


    Ostrowscy myśliwi zrzeszeni w CZPSŁ do roku 1934 terytorialnie wraz z całym woj. białostockim, podlegali Towarzystwu Łowieckiemu Ziem Wschodnich w Wilnie. 3 czerwca 1934 r. wyodrębniony został Oddział Związku dla woj. białostockiego, z Wojewódzką Radą Łowiecką w Białymstoku.
    W powiecie ostrowskim na obwodach własnych polowali m.in.: Józef Szczuka - właściciel ziemski z Zalesia, ur. w 1880 r., absolwent Akademii Rolniczej w Niemczech, działacz łowiecki, Stanisław Baczyński - właściciel ziemski z Trynos, urodzony w 1897 r., absolwent wydziału rolnego w średniej szkole Rontalera w Warszawie Józef Gromada - właściciel ziemski z Zaszkowa, działacz łowiecki, ur. 1888 roku, Józef Świderski - dr medycyny, właściciel terenów we wsi Bolędy, działacz łowiecki oraz zapewne jeszcze inni posiadacze znacznych obszarów rolnych i leśnych.
     Obszary lasów państwowych stanowiły obwody łowieckie własne skarbu państwa. Polowania w tych lasach organizowały nadleśnictwa, według wewnętrznego regulaminu.30 Dyrekcje lasów państwowych okręgów warszawskiego i siedleckiego, pod który podlegało Nadleśnictwo Ostrów, drogą licytacji wydzierżawiały kołom, stowarzyszeniom i indywidualnym myśliwym tereny leśne. Gospodarka na tych ob.-wodach nie była jednak zadowalająca.
     Las miejski w Ostrowi wydzierżawiali myśliwi od Zarządu Miasta. W protokółach zarządu znajduje się informacja, że we wrześniu 1931r. odmówiono polowania w tym lesie Leonowi Ormezowskiemu.
    W Ostrowi Mazowieckiej mieszkało wielu znakomitych myśliwych, dzierżawili oni indywidualnie tereny łowieckie, polowali, organizowali polowania zbiorowe na zające i kuropatwy, na które zapraszali kolegów po strzelbie.
     W sezonie łowieckim 1931/32 wydanych zostało 69 kart łowieckich i pozwoleń na broń, rok później tylko 46, po zasięgnięciu opinii delegata powiatowego CZPSŁ Wacława Srzednickiego. W tym czasie zarejestrowanych było w powiecie 117 obwodów łowieckich własnych i wspólnych o powierzchni 46102 ha.31 W 1935 roku Starostwo Powiatowe wydało 96 kart na okres trzech lat. Można zatem spekulować, że w po-wiecie polowało około 150 - 200 myśliwych macierzystych. Z wywiadów wynika, że w co drugiej - trzeciej wsi zamieszkiwał myśliwy.
    Ostrowskimi myśliwymi byli znani i cenieni obywatele miasta, działający m.in. w straży pożarnej, rajcy miejscy, pracownicy nadleśnictwa, urzędnicy, bogaci rolnicy, oficerowie.
     Korzystając z relacji ponad dwudziestu najstarszych mieszkańców powiatu ostrowskiego, z zapisków w prasie i kalendarzach myśliwskich, udało się ustalić per-sonalia zaledwie kilkudziesięciu z nich.32 Byli to m.in.: Eugeniusz Rytel - dr medycyny, prezes OSP, Józef Świderski - dr med., prezes OSP, członek rady miejskiej, Jan Sapiński - rolnik, Jan Radwański - właściciel księgarni, naczelnik OSP, działacz społeczny, Wacław Srzednicki - urzędnik skarbowy, Feliks Dąbrowski - drogomistrz, Bronisław Parzuchowski - restaurator, K. Gałązka - kierownik kancelarii starostwa, dr Leopold Matuszewski - wicestarosta, Stanisław Wiktorowski - ogrodnik, członek rady miejskiej.
     Sporą grupę myśliwych stanowili leśnicy: Kazimierz Chadajewski - inż. leśnik; Bolesław Zarzycki - nadleśniczy, Marian Jutrzenka - gajowy, Henryk Gosiewski - inż. leśnik, Henryk Białęski - inż. leśnik, Kazimierz Sikorski - leśnik, Jan Januszkiewicz - gajowy z Murowanki, Ignacy Iglikowski - inż. leśnik, nadleśniczy, później prezes Powiatowej Rady Łowieckiej w Ostrołęce. Piękną kartę w historii Nadleśnictwa Ostrów zapisał nadleśniczy Bolesław Zarzycki, znany w środowisku publicysta i pisarz. Objął on kierownictwo słabego organizacyjnie nadleśnictwa pod koniec 1933 r. i w krótkim czasie zrobił z niego prężną placówkę znaną w kraju. Jeszcze za cara wystąpił z odczytem w cesarskim Towarzystwie do Spraw Wschodu, poddając krytyce politykę kolonizacyjną rządu, zwłaszcza wobec Kirgizów. Przeniesiony za to do Wschodniej Syberii poznał i opisał losy potomków zesłańców z 1863 r. Jako zamiłowany przyrodnik i myśliwy docierał do najdzikszych zakątków Syberii i Mongolii. Swoje przygody, także łowieckie opisał w kilkudziesięciu artykułach w przedwojennej prasie leśnej. Pisał także do Łowca Polskiego. Dwudziestopięciolecie działalności pisarskiej i dziennikarskiej obchodził 2 kwietnia 1935 roku na łamach „Ech Leśnych”.
    Po objęciu w Ostrowi funkcji nadleśniczego zaczął z rozmachem organizować święto lasu, zaktywizował działalność koła „Rodziny Leśnika”, uporządkował gospodarkę łowiecką na terenie lasów państwowych oraz sprawił, że oddział Przysposobienia Wojskowego Leśników, składający się z pracowników nadleśnictw Ostrów i Grabownica osiągał najlepsze wyniki wyszkolenia spośród organizacji podległych Powiatowej Komendzie PW. Prym w wyszkoleniu strzeleckim wiedli gajowi - myśliwi: Jan Januszkiewicz, Marian Jutrzenka i Paweł Zyskowski, którzy na zawodach strzeleckich zorganizowanych w 71 Pułku Piechoty zajęli w 1935 r., pierwsze miejsca indywidualnie i zespołowo. Włączył Nadleśnictwo w nurt życia społecznego Ostrowi Mazowieckiej. Na powiatowej wystawie rolniczej w Ostrowi Mazowieckiej w dniach 21- 22.10.1935 r. zaprezentował gospodarkę leśną i łowiecką.
     Leśnicy mieli ten przywilej, że mogli polować na najlepszych terenach leśnych. Nadleśnictwo organizowało w ciągu sezonu kilka polowań zbiorowych, na które zapraszali co znamienitszych kolegów. Polowanie na tzw. „Dębniaku” z uwagi na dobre rozkłady, było dla myśliwych bardzo atrakcyjne.
     Mieszkam obok „Dębniaka” - lasu rządowego, gdzie co roku przed wojną, późną jesienią organizowane było polowanie zbiorowe z udziałem kilkunastu myśliwych z Ostrowi, którzy przyjeżdżali w łowisko furmankami. Polowanie organizował i prowadził Marian Jutrzenka, pomagał mu leśniczy z Murowanki Jan Januszkiewicz. Brali w nim udział: Kazimierz Chadajewski - nadleśniczy, Białęski - nadleśniczy, dr Józef Świderski, K. Gałązka ze starostwa, Jan Sapiński, Jachimowicz z Kalinowa, Bronisław Parzuchowski, dr Eugeniusz Rytel, Jan Radwański, Matuszewski. Pozostałych nie znałem, ale pamiętam że wojskowych i leśników było około 10.
     Naganiaczom Jutrzenka rozdawał kołatki i po polowaniu wypłacał po złotówce (równowartość kg cukru). Najwięcej padało zajęcy i lisów; przed wybuchem wojny były w pokocie także sarny. Pamiętam, że na dwa - trzy lata przed wojną zdarzyło się strzelić dzika co wywołało duże zamieszanie. Wszyscy oglądali zwierza. Dziki rzadko spotykano, dlatego wzbudzały zainteresowanie. Rozmnożyły się dopiero w czasie wojny. Najwięcej było zajęcy i lisów. Jeleni nie było, za to zajęcy i lisów bez liku (Opowiadał Jan Flak z Ugniewa).


Kazimierz Jutrzenka w gajówce Stawek ze spanielem Borkiem i wyżlicą Dianą. Fot. Adolf Hartman

Nadleśniczy Bolesław Zarzycki na tle pawilonu wystawowego.


Załoga Nadleśnictwa Ostrów Mazowiecka w 1936 r. Spośród przedstawionych leśników myśliwymi byli: Jan Januszkiewicz (stoi drugi z prawej), Kazimierz Chadajewski, Bolesław Zarzycki - nadleśniczowie, Marian Wojsz - prac. ds. finansów, (siedzą trzeci, czwarty i siódmy od lewej). Ze zbiorów Nadleśnictwa Ostrów Mazowiecka.

 

     Myśliwym o wyjątkowych umiejętnościach w układaniu psów myśliwskich, prowadzeniu polowań leśnych, tropieniu zwierzyny, celnym oku i farcie myśliwskim był gajowy Marian Jutrzenka. Niektóre jego wyczyny przeszły do historii, a fantazja łowiskowa
i językowa stworzyła pozostawiła potomnym “łacinę myśliwską” (więcej o myślistwie M. Jutrzenki w książce K. Mielnikiewicza
"O łowach w Puszczy Białej i w KŁ “Mykita” w Ostrowi Mazowieckiej"). Jutrzenka chętnie zapraszany był na polowania przez wielu myśliwych, sam też dzierżawił z kolegami tereny w okolicy Wiśniewa. Polowania zbiorowe na terenach położonych po stronie zachodniej Ostrowi najczęściej kończyły się biesiadą w gajówce u M. Jutrzenki, a te po wschodniej stronie miasta u restauratora
B. Parzuchowskiego (relacja Janiny Patoki z d. Jutrzenka, ur. w 1928 r.) Polowali też oficerowie z jednostek wojskowych 71 PP, 18 Pułku Artylerii Lekkiej, Szkoły Podchorążych Piechoty i Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty z pobliskiego Komorowa,
a wśród nich: płk Boruta - Spiechowicz, późniejszy generał, płk Bolesław Pileski, kpt. SSP Władysław Gajowski, ppłk Antoni Kwiatkowski i in.
     Tereny przylegające do Przyborowia opolowywali oficerowie z jednostek w Komorowie. Przyjeżdżał z nimi Sikorski
z Ostrowi, bywał także wojskowy chirurg z Komorowa. Chłopaki ze wsi chętnie chodzili w nagankę za złotówkę, była bieda i każdy grosz się liczył.
    Któregoś roku Kazimierz Sikorski, jak go zapamiętałem, zawsze w kapeluszu, z flintą i z dropiatym wyżłem, z naszym sołtysem rozdawali chłopom za dzierżawę gruntu szczepki drzewek owocowych. Mój ojciec i inni chłopi byli niezadowoleni, narzekali, że za drzewko myśliwi depczą im zasiewy. Przed wojną chłop miał niewiele do powiedzenia, godził się na dzierżawę, choć niewiele z tego miał. Wiem, że w majątku Trynosy była broń myśliwska, ale nie widziałem dziedzica Baczyńskiego na polowaniu. Lasów w majątku pilnował leśniczy Rutka, chodził on po lesie, ściągał wnyki, strzelał zające
i kuropatwy. Był takim służbistą, że pewnego razu śmiertelnie postrzelił z fuzji starszego mężczyznę, który uciekał z lasu
z wiązką chrustu do palenia.
    Polował też Józef Szczuka z Zalesia. Był to dystyngowany ziemianin, który kazał nazywać się jaśnie wielmożnym panem dziedzicem, jeździł bryczką zaprzężoną w cztery konie, dbał o swoje włości. Dziedzic J. Szczuka był zapalonym myśliwym
i właścicielem dużych terenów polnych i leśnych. Polował z chartami, miał też inne psy myśliwskie, ale ich ras nie określę.
    Do Szczuki przyjeżdżali na polowanie okoliczni ziemianie i elita ostrowska. Zapamiętałam doktorów Świderskiego i Rytla oraz starostę. Po polowaniu myśliwi, niekiedy w towarzystwie żon, zasiadali do karcianego stołu w salonie z bilardem, by biesiadować do późnych godzin wieczornych, niektórzy nocowali. Dziedzic był bardzo dobrym człowiekiem, szanującym ludzi - wspominali Anna Kuśmierczyk i Stanisław Podolak.

    Do majątków S. Baczyńskiego i J. Szczuki w Trynosach i w Zalesiu na polowania zbiorowe zapraszani byli znani ostrowscy myśliwi. Jeździł tam zawsze chętny na łowy Jan Radwański, ubrany w bryczesy, buty z cholewami i kurtkę z kożucha. Przywoził
z proszonej zbiorówki zająca, wyjątkowo dwa, ponieważ w majątkach polowano do puli, a goście otrzymywali po jednym szaraku, reszta kotów szła do spiżarni dziedzica. Żona J. Radwańskiego, Zofia po powrocie męża z łowów, pytała zawsze czy zając jest
z lasu, czy od Matuszewicza?
    Niemal w każdej większej wsi mieszkali myśliwi, najczęściej najzamożniejsi rolnicy, polowali także właściciele majątków, wójtowie, sołtysi, leśnicy.
    W Broku znanymi myśliwymi byli Józef Wójcicki wieloletni administrator Broku, działacz społeczny, Eugeniusz Morawski właściciel ziemski, Józef Kozakiewicz członek Powiatowej Rady Łowieckiej oraz leśnicy z pokolenia na pokolenie: Michał, Hipolit, Jan, dwóch Bronisławów i Bolesław Frankowscy.
    W okolicach Długosiodła mieli swoje obwody: Wacław Sikorski - właściciel tartaku w Przetyczy, Rogalski, Karol Dąbrowski - dziedzic z Lipnik.
     W Porębie polowali: Franciszek Gałązka z Udrzyna, Rytlewski z Poręby, Franciszek Kulesza - wójt gminy, który prawie w każdą niedzielę sezonu wyruszał ze strzelbą w pole i przynosił po kilka zajęcy i kuropatw. Strzelbę miał też Bolesław Malewski kierownik szkoły, bardzo szanowany obywatel, uczynny, chętny do niesienia pomocy, leczył zwierzęta domowe, doradzał w kłopotach, a nawet odbierał porody. Na polowania zbiorowe do Franciszka Kuleszy przyjeżdżali zaprzyjaźnieni myśliwi wozami konnymi lub eleganckimi bryczkami na resorach. Każdy wyjeżdżał z kilkoma zającami. Oprócz wymienionych wcześniej myśliwych w polowaniach brał udział Jastrzębski - właściciel pobliskiego majątku. Polowania
w lasach wokół Poręby organizowali gajowi dla administracji lasów państwowych. Uczestniczyli w nich Franciszek Kulesza i Bolesław Malewsk
i (opowiadała Monika Kulesza).
    W okolicach Jasienicy i Kalinowa dzierżawili tereny płk Roman Jachimowicz, ks. Eugeniusz Gosiewski z Jasienicy oraz rolnicy Edward Wagner i J. Uściłowski. Polowali oni indywidualnie na zające i kuropatwy, polowań zbiorowych nie było. Wokół Niegowca i Daniłowa strzelał zające, lisy i kuropatwy Julian Maleńki, a w okolicach Małkini Jan Kowalski i Czesław Założyński.
    W Złotorii zapalonym myśliwym był Tadeusz Podbielski, szwoleżer z Legionów Piłsudskiego, który otrzymał w 1923 r. kilkadziesiąt hektarów z zabudowaniami z rozparcelowanego majątku po carskim generale Konstandzie.
     Polowania odbywały się kilka razy w sezonie (2-3 razy od grudnia do połowy lutego) z udziałem 5-6 myśliwych, w tym Stanisława Piętki z Podmianówka - rolnika, Zygmunta Wnorowskiego z majątku w Niemirach, Wincentego Zawistowskiego ze Skłodów Średnich - bogatego rolnika i brata właściciela majątku - księdza kanonika Jana Podbielskiego z Warszawy - znanego w stolicy społecznika, uzdrowiciela, zarządzającego parafią na Woli. Polowania polne prowadzone były w kotły a w prywatnym lesie pędzeniami na linię. Naganiaczom, po dwóch na myśliwego, płacono po 1,50 zł (1/2 litra wódki kosztowało 2 złote). Zajęcy nie było za wiele, ale każdy, jak dobrze strzelał, upolował po kilka na strzelbę, trafiał się też lis. Dzików nie było. Najlepiej strzelał ksiądz Podbielski, prawie nie pudłował, nawet na duże odległości. Nagance przywoził z Warszawy coś do przekąszenia, najczęściej ryby w occie. Ksiądz Jan zawsze po przyniesieniu zająca dawał parę groszy, w odróżnieniu od innych myśliwych. Na polowaniu nie pito wódki. Dopiero w dworku myśliwi zasiadali do stołu, biesiadowali, często grali w karty. Tadeusz Podbielski polował na własnym gruncie i polach okolicznych sąsiadów. Za możliwość polowania, na prośbę chłopów, od których dzierżawił tereny łowieckie, wybudował we wsi murowaną kapliczkę dla drewnianej figury św. Nepomucena, w miejsce zniszczonej zębem czasu. Figura św. przypłynęła do Złotorii w czasie powodzi i tu się zatrzymała. (Edward Zalewski). Kapliczka stoi do dzisiaj, ale figurka Świętego jest w opłakanym stanie.
     Duże tereny łowieckie w trzech gminach, niezbędne do polowań z ogarami sięgające aż po Żabikowo k. Zambrowa, dzierżawił Jan Sapiński - rolnik z Ostrowi. Był on ostatnim w powiecie gończarzem, ogary przywiózł z syberyjskiego zesłania, tam też z nimi polował na bielaki. Sapiński był bardzo gościnny, często zapraszał na swe tereny ostrowskich myśliwych. Syn Jana Sapińskiego - Kazimierz wspominał w 1996 r.:  W 1919 roku przywiózł mnie ojciec z Rosji do niepodległej Polski razem z dwoma ogarami rasy kostromskiej. Byliśmy rówieśnikami, psy i ja mieliśmy po trzy miesiące. Ojciec darzył sentymentem ogary, polował
z nimi za cara. W Ostrowi dochowaliśmy się sfory liczącej 6 sztuk. Szczególnie mile wspominam sukę „Ledę”, która była tzw. „zawodiło”, pierwsza dawała głos, za nią zaczynały grać pozostałe.
     Ojciec przed wojną dzierżawił tereny w trzech gminach, aż pod Żabikowo w powiecie zambrowskim, bowiem psy gończe wymagały dużej przestrzeni. Spod ogarów nie strzelało się dużo szaraków, najbardziej jednak liczył się smak polowań
i doznane na nich wrażenia. Mieliśmy też wyżła, który aportował strzelone spod gończych zające. Była oczywiście tradycyjna dla psów odprawa z zajęczych skoków.
    Przed wojną polowania zbiorowe odbywały się głównie w kotły. Pamiętam moje pierwsze spotkanie z polem, miałem 15 lat i strzelbę - dwunastkę, pożyczoną od pana Bronisława Parzuchowskiego. Polowaliśmy w 7 strzelb na polach Prosienicy
i Żochowa. W pierwszym kotle były tylko 2 zające, strzelone przeze mnie. Doktor Świderski po pędzeniu powiedział ojcu - No, Jasiu, Twój Kazio nauczył się strzelać na pomyczka. Zostałem królem polowania. O nagankę nie było trudno, płaciło się naganiaczowi równowartość zająca, za którego Żydzi dawali 1 zł 80 gr. Za noszenie zajęcy dodawało się 50 groszy.

   Zajęcy przed wojną było bardzo mało. Pokot liczący 2 - 3 koty na strzelbę uznawaliśmy za udany. Panoszyło się niesamowicie kłusownictwo. We wsiach były po 2 - 3 nielegalne strzelby, kwitło wnykarstwo, kary za ten proceder były bardzo małe. Patrząc na dzisiejsze zwyczaje, można powiedzieć, że historia lubi się powtarzać. Natomiast ptactwa mieliśmy pod dostatkiem. Kuropatwy podrywały się co krok, wystarczyło wyjść za płot naszego moczydła żeby mieć pełne ręce roboty, pies nie nadążył wystawiać. W sezonie na terenach ojca polował kto chciał. Zresztą w Ostrowi było zaledwie paru myśliwych, ludzi „ze świecznika”, wszyscy znali się wybornie, każdy u każdego czuł się, jak u siebie. Nie było żadnego problemu strzelić 30 - 40 kur w ciągu jednego wyjścia w pole. Po powrocie z gimnazjum przebierałem się szybko, brałem ojca „dwudziestkę”, psa, troki i byłem w swoim żywiole. Karty myśliwskiej oczywiście nie miałem, ale kto mnie mógł kontrolować na terenie ojca?
    Kaczek było w bród za sprawą licznych bagienek i oczywiście bagien w okolicy Prosienicy, Gut i Zakrzewka. Pamiętam świst lotek i głośne kwakanie lecących na żerowiska krzyżówek. Staliśmy wówczas na przelotach i grzaliśmy lufy dymnym prochem. Po takiej palbie nad łąką wznosił się jeden tuman dymu i charakterystyczny zapach prochu.

     Ojciec znał się z płk. Borutą - Spiechowiczem, późniejszym generałem, dowódcą 71 pułku piechoty, z którym polowała jego żona. Podczas wieczornych kaczych przelotów w Zakrzewku ojciec usłyszał głos pani Spiechowiczowej, wzywający ratunku. Nie tracąc głowy, wyłamał kilka olszaków i doczołgał się do tonącej w bagiennej mazi Diany. Po latach, kiedy dorosłem, opowiadał mi, że największą dla niego przyjemnością tego dnia było dokładne czyszczenie z błota pechowej myśliwej.
     Ojciec polował w majątkach, uczestniczył również w corocznie organizowanych przez dowództwo garnizonu na pobliskim poligonie polowaniach zbiorowych, z udziałem kadry oficerskiej i licznie zapraszanych gości. Na jednym z takich polowań padło ponad 100 zajęcy, lecz ojciec nie oddał nawet jednego strzału.
    Zwierzyny grubej nie było prawie wcale. Zresztą w lasach można było polować tylko na zaproszenie leśników. Wydarzeniem wśród myśliwych było strzelenie przez doktora Rytla w „warszawskim lesie” 40. kilogramowego wycinka.
Na naszym moczydle trzymaliśmy krekuchy i strzelaliśmy rocznie kilkadziesiąt kaczek północnych. Lęgowych nie wolno było strzelać.
     Przed samą wojną dostałem od szwagra dwunastkę. Po wkroczeniu Niemców ojciec swoją strzelbę oddał okupantowi, a moją schował pod sufitem. Niestety, chałupa się spaliła.
     Po wojnie wznowiłem działalność myśliwską, początkowo razem z ojcem polowałem w „Mykicie”, gdzie przez rok piastowałem nawet stanowisko prezesa koła, po czym wyjechałem z rodzinnej Ostrowi.

     Na granicy powiatu ostrowskiego i łomżyńskiego bogatymi gospodarzami byli Radwańscy i Głęboccy. Polowali oni na własnych gruntach, ponieważ mieli ich około 200 ha. Jan Radwański z kuzynem kpt. Władysławem Nowakowskim z 30 Pułku Strzelców Kaniowskich w Warszawie jeździli na dobre zające do rodzinnych Radwan do swego szwagra Wincentego Głębockiego.
     W gminie Stary Lubotyń rodziną z tradycjami myśliwskimi byli Podbielscy Telesfor i jego syn Aleksander, który dzierżawił grunty kilku wsi: Turobina, Koskowa, Budziszek, Gniazdowa i Rogowa.
     Polowanie dla mojego dziadka Aleksandra, rolnika na 6. ha ziemi było bardzo kosztowne. Babcia krzywiła się na to hobby, bowiem same opłaty w starostwie rocznie wynosiły 36,50 zł. (10 zł za kartę łowiecką, 10 zł na Powiatową Radę Łowiecką, 16,50 zł na znaczki stemplowe do podań na posiadanie broni i za kartę łowiecką). Tenuta dzierżawna dla właścicieli gruntów była zamieniana na prace na rzecz mieszkańców wsi. Myśliwi budowali i remontowali krzyże we wsi oraz wykonywali inne prace na rzecz społeczności wiejskiej. Dziadek był bardzo gościnny i towarzyski. Motocyklem z koszem przyjeżdżali do niego na polowania indywidualne i zbiorowe 3 pułkownicy z Komorowa (nazwisk nie zapamiętałem), którzy dobrze płacili chłopakom za noszenie kuropatw i zajęcy, korzystał z tej okazji mój ojciec Edmund, powojenny myś-liwy. Wieczorem babcia robiła kolację, podczas której były ożywione dyskusje przy kieliszku mocniejszego trunku. Dziadek przyjaźnił się z Janem Sapińskim, Wacławem Sikorskim i dr. Józefem Świderskim, którzy także przyjeżdżali na zające. Polowano na pomyka i zbiorowo w kotły. Zajęcy było dużo, podobnie kuropatw. Na Orzu i licznych bagienkach bytowały kaczki. Bardzo poszukiwane były lisy, wydry i kuny, za które dobrze płacili Żydzi. Kupowali oni lisy po 5 a zające po 2 zł. Kuny i wydry były bardzo drogie. Dziadek na wydry chodził nad Orz, był tam zbiornik spiętrzający wodę przed młynem. Posługiwał się początkowo kurkową damascenką (dziwerówką), którą przed wojną wymienił na dobrej klasy bezkurkówkę. Sobie tylko znanym sposobem przekonał Niemca, nie oddał broni i przechował ją w ulu przez całą wojnę.
    W gminie Lubotyń kartę łowiecką miało kilku znajomych i kolegów Aleksandra Podbielskiego. Rogówek był własnością Rutkowskiego, wójta Lubotynia jeżdżącego do pracy i na łowy motocyklem z przyczepą. Zginął z całą rodziną z rąk Rosjan, wydany przez swego fornala.
     Jan Supiński, bardzo wpływowy wyższej rangi oficer pracujący w Łomży, mieszkaniec Rogowa, dobry myśliwy, zabierał sankami dziadka i Jana Zarębę, też z Rogowa na polowania do Białowieży. Amunicję elaborowali przeważnie sami myśliwi z półproduktów kupowanych u Żydów za okazaniem karty łowieckiej. Czasami próbowali sami wytwarzać proch dymny używając saletry, siarki i sproszkowanych suchych liści. (Janusz Podbielski)
     Na ugniewskich polach polowali bogaci gospodarze, bracia Piotr i Kazimierz Ugniewscy. Przyjeżdżali do nich myśliwi z Ostrowi Mazowieckiej Marian Jutrzenka - gajowy i K. Gałązka.
     Na wschodnich terenach powiatu w Bolędach, w około 100 hektarowym majątku, odziedziczonym przez żonę Marię z d. Szulborską, polował Józef Świderski znany ostrowski lekarz, późniejszy założyciel KŁ „Mykita”.
    Tereny w Przeździecku, należące do rodziny Przeździeckich i kilku sąsiednich gospodarzy, dzierżawił Eustachy Jaroszenko - geometra z Warszawy, który dokonywał komasacji gruntów. Zajęcy, kuropatw, kaczek było dużo, pojawiały się sarny, dziki widywano rzadko, tylko jako przechodnie, ponieważ w tamtym terenie nie było większych kompleksów leśnych. Największe polowania organizował emerytowany pułkownik Wiktor Jakubski z Siedlisk k. Czyżewa, miłośnik koni (posiadał hodowlę koni zarodowych). Tereny wokół Przeździecka pułkownik opolowywał na ogół raz w sezonie zimowym.
     W polowaniu brało udział kilkunastu myśliwych zapraszanych przez niego z okolicznych majątków. Polowano w kotły, naganiacze dostawali po 1,50 zł, a za noszenie zajęcy dodatkowo 50 groszy. Zwierzyny było sporo, strzelano zające, lisy, kuropatwy. Wiktor Jakubski był znanym w okolicy działaczem łowieckim i społecznym, wybieranym przez kilka lat z rzędu na delegata powiatowego PZSŁ. Za możliwość polowania na chłopskich gruntach postawił na drodze do Czyżewa okazały krzyż. Informacje o rozkładach zamieszczał w Łowcu Polskim (S. Przeździecki).
    
Dr E. Rytel w sprawozdaniu opisał dość szczegółowo występowanie i stany zwierzyny w ostrowskich łowiskach. Potwierdzają się zebrane przez autora relacje mieszkańców powiatu z oceną dr. Rytla zamieszczoną w „Łowcu Polskim”: (...) W powiecie ostrowsko-mazowieckim gros zwierzyny łownej stanowią zające-szaraki i kuropatwy; pozatem na terenie lasów państwowych: sarny, cietrzewie i lisy. Nadleśnictw państwowych, podległych Dyrekcji Siedleckiej, jest na terenie powiatu pięć. (w 1934 roku funkcjonowały nadleśnictwa: Ostrów - nadleśniczy Bolesław Zarzycki; Jegiel - nadl. Stanisław Maleszewski; Brok - nadl. Józef Rychlewski; Grabownica - nadl. Franciszek Pietrzak i Wiśniewo - nadleśniczy Jan Staszkiewicz, przyp. K.M.).
    Od kilku lat na terenie nadleśnictwa Jegiel utrzymuje się stadko dzików, w roku sprawozdawczym stadko liczyło 11 sztuk, z czego dwie lochy, a reszta wycinki i warchlaki, stadko to niejednokrotnie przechodzi na teren sąsiedniego nadleśnictwa Leszczydół, położonego już na terenie Dyrekcji Warszawskiej. W roku bieżącym gajowi spotkali dwie sztuki dzików, prawdopodobnie wędrownych, na terenie nadleśnictwa państwowego Ostrów, w odległości kilku kilometrów od miasta.
     Cietrzewie spotyka się na terenie wszystkich nadleśnictw, największe jednak skupienie ich jest w nadleśnictwie Brok. Naogół daje się zauważyć znaczną przewagę ilościową kogutów. Na terenie nadleśnictwa Jegiel spotyka się kilka sztuk bażantów.  Kaczki dzikie, przeważnie krzyżówki, gnieżdżą się na rozlewiskach i dołach starego koryta Bugu, oraz na nielicznych w powiecie bagienkach i oparzeliskach, które notabene w letnich miesiącach wysychają. Ciągi słonek w okolicy miasta Ostrowi, tak wiosenne jakoteż jesienne, są bardzo nieliczne i krótkotrwałe. Sarn jest kilkadziesiąt sztuk w lasach państwowych. W czasie mego siedmioletniego pobytu na terenie tutejszego powiatu nie odstrzelono ani jednej sztuki, atoli widać bardzo nieznaczny przyrost ilościowy, co należy tłomaczyć w części sprawą kłusownictwa na sztuki dorosłe, częściowo prawdopodobieństwem wyłapywania młodych. W roku sprawozdawczym stan zajęcy naogół zmniejszył się
w stosunku do lat poprzednich, na co wpłynęły niepomyślne warunki atmosferyczne w czasie wiosennych i letnich lęgów. Jedynie na terenie nadleśnictwa Ostrów, dzięki sprężystej gospodarce p. nadleśniczego Bolesława Zarzyckiego, stan zwierzyny od trzech lat się zwiększa, a co jest charakterystyczne, że obok wzrastania liczby sarn, zajęcy i cietrzewi - po-mnaża się również ilość lisów. Dla kuropatw rok sprawozdawczy również był niepomyślny, pomimo znacznej obfitości tych ptaków w naszym powiecie, jednak lęgi w znacznym odsetku poprze-padały, z powodu szeregu ulewnych deszczów
w okresie wykluwania się młodych, co uwidoczniło się na polowaniach, gdy ubijano 50 - 60 % starek. Polowania urządzane są przez poszczególnych myśliwych na ich terenach, lub przez nadleśnictwa. Na 19-tu polowaniach zbiorowych
(w sezonie 1935/36 przyp. K.M.) ubito: zajęcy 596, kuropatw 34, lisów 12, cietrzewia, kwiczoła, bekasika, jastrzębi 5, wron 3 oraz psa. Ogólnej ilości ubitych kuropatw i kaczek podać nie mogę, myśliwi bowiem nie prowadzą ewidencji ubijanej zwierzyny,
a nawet w przybliżeniu trudno jest zebrać dane. Przypuszczam, iż kaczek pada corocznie kilkaset, a kuropatw ponad dwa ty-siące.33

     W 1931 lub 1932 r. płk Ludwikowi Bociańskiemu przywieziono w darze z Mołodeczna rudel sarn, liczący 8 osobników różnej płci, zwierzyny rzadkiej wówczas w ostrowskich lasach. Sarny, do czasu wybudowania zagrody w lasku za jednostką wojskową, przetrzymywano na ogrodzonym terenie kortów tenisowych. Sarny w zagrodzie zaczęły padać, ostatnie sztuki wypuszczono na wolność po czym słuch o nich zaginął.34
    Kłusownictwo i szkodnictwo łowieckie we wszystkich regionach Polski występowało zawsze. Powiat ostrowski nie był i nie jest w tej mierze wyjątkiem. Wacław Srzednicki i Eugeniusz Rytel delegaci powiatowi Polskiego Związku Stowarzyszeń Łowieckich
w swych sprawozdaniach pisali: W powiecie ostrowskim największą plagą są psy, jest bowiem od dawna ustalony zwyczaj, że każdy gospodarz prowadzi z sobą psa w czasie wiosennych i jesiennych robót polnych. Psy te wałęsają się po polu i w najokropniejszy sposób tępią zwierzynę, szczególnie na wiosnę, zaprawiają się łatwo wiosenną zdobyczą i polują same nawet zimą. W tym roku (sezon 1932/3 przyp. K.M.) w czasie zbiorowych polowań zbiorowych towarzystwa, padło 11 psów na polach, 3 w lasach. Prosiłem pisemnie p. starostę o wydanie zarządzenia, by psy podwórzowe były wiązane, lecz dotąd skutku to nie odniosło. Walka z kłusownictwem i wnykarstwem prowadzona jest intensywnie, p. starosta za przewinienia łowieckie wyznacza surowe kary.
     Sprawa tępienia kłusownictwa przybrała szerszy zasięg od maja ubiegłego roku, odkąd na czele powiatu stanął nowy starosta, myśliwy. W okresie tym ukarano administracyjnie za kłusownictwo 38 osób, za wnykarstwo 2 osoby, skonfiskowano broni myśliwskiej 22 sztuki. Rozpiętość kar pieniężnych wahała się od 10 do 50 zł., a kar aresztem bezwzględnym - od 5 do 25 dni.35

     Mieszkańcy wsi doskonale znali miejscowych kłusowników. W Przyjmach znana była rodzina T., której członkowie kłusowali też za cara. Objeżdżali oni pola saniami, lokalizowali kotliny zajęcy, przyjeżdżali za jakiś czas z bronią i strzelali. W Jelonkach był kłusownik Edward K., posiadacz nielegalnej broni. Podsypywał plewy za mur cmentarza, czekał na kuropatwy i strzelał w środek stada. W Ugniewie Stanisław K. systematycznie zastawiał wnyki przy lisich norach. Za skórkę lisa można było dostać 5 złotych, więc był to proceder opłacalny. Kłusownicy byli bezwzględni, zwłaszcza ci z bronią. Dochodziło do zabójstw policjantów
i strażników leśnych.
Patrolujący posterunkowy Szulc i posterunkowy Jasienica na polach wsi Ruskołęki Stare, gm. Jasienica (Ostrowia-Mazow.) zauważyli dwóch kłusowników. Ci, widząc policjantów, nie zatrzymali się na ich wezwanie, lecz poczęli uciekać. Posterunkowy Szulc dosiadłszy konia, którego wypożyczył od przejeżdżającego wieśniaka, podążył za uciekającymi. Kiedy ścigani znaleźli się w odległości 100 metrów od policjanta, wówczas jeden z nich wystrzelił dwukrotnie z dubeltówki, raniąc posterunkowego Szulca w twarz oraz piersi, poczem zbiegli. Dochodzenie ustaliło, że kłusownikami oraz sprawcami zamachu na życie policjanta byli: Aleksander Kalupa i Michał Doncer, obydwaj zamieszkali we wsi wyżej wspomnianej. Doncer został ujęty, Kalupa zaś zbiegł, wobec czego zarządzono za nim pościg. Rannego policjanta przewieziono do szpitala w Ostrowiu.36
     Myśliwi wspomagali wdowy po ofiarach kłusowników. Oficerskie Garnizonowe Koło Myśliwskie w Ostrowi Mazowieckiej urządziło w karnawale 1928 r. „bigos myśliwski z tańcami i brydżem” w salach kasyna oficerskiej szkoły piechoty w Komorowie. Dochód z „bigosu” przeznaczono na sieroty po strażnikach łowieckich poległych w walce z kłusownikami.
     Właściciele lasów państwowych i prywatnych zatrudniali gajowych i strażników leśnych. Byli nimi: Hipolit Andrzejczyk - strażnik leśny u Piotra Wnorowskiego w majątku Niemiry, Franciszek Więcławik u Tomasza Grąbczewskiego w majątku Pułazie oraz gajowi: Zdzisław Skrzecz - majątek Zgorzałowo, Aleksander Pałubiński i Aleksander Kowalczyk - majątek Trynosy, Józef Wdowiak - majątek Zalesie, Jan Pietrzak - majątek Zaszków.37
     Łowiecką działalność organizacyjną przerwała brutalne II wojna światowa.

   
Przasnysz  
   

W Przasnyszu już w 1921 r. funkcjonowało Towarzystwo Miłośników Myślistwa, które istniało jeszcze w 1934 r. Spisy delegatów PZSŁ dowodzą, że życie organizacyjne było rozwinięte. Z kalendarzy myśliwskich wydawanych pod redakcją Walentego Garczyńskiego, wynika że powiat przasnyski w latach 1934 - 1939 reprezentowany był corocznie przez delegatów powiatowych PZSŁ. Byli nimi:
W 1934 r. i w 1935 r.: Michał Kwiatkowski - Przasnysz, Lucjan Regis - Baranowo, Puszcza Płodownicka, Alfred Zwolanowski - Przasnysz Przejmy.
- 1936 - Michał Kwiatkowski - Przasnysz, Lucjan Regis - Baranowo, Puszcza Płodownicka,
- 1937 - Michał Kwiatkowski;
- 1938 - Michał Kwiatkowski - łowczy z Przasnysza, Michał Bojanowski - Chojnowo, Tadeusz Sawicki - Parciaki, Alfed Zwolanowski - Przasnysz Przejmy.
- 1939 - Michał Kwiatkowski - łowczy z Przasnysza, Michał Bojanowski - Przasnysz Chojnowo, Stanisław Bajdecki - Janowo, Bronisław Lityński - Chorzele Rycice, Kazimierz Rzepecki - Baranowo, Alfed Zwolanowski - Przasnysz Przejmy - podłowczowie; Antoni Gumiński - Przasnysz Błonie, Antoni Olszewski - Chorzele, Zygmunt Przepałkowski - starosta - członkowie, Zygmunt Przepałkowski, Michał Kwiatkowski - delegaci.
     O stanie przasnyskiego łowiectwa w latach 1932- 1933 dowiadujemy się ze sprawozdania delegata powiatowego PZSŁ Michała Kwiatkowskiego, zamieszczonego w Łowcu Polskim:38
     Ogólny obszar powiatu przasnyskiego (woj. warszawskie) wynosi 141 349 ha, w czem zarejestrowanych obwodów łowieckich własnych 17.000 ha, stanowiących około 4/5 powierzchni większej własności, i 25.000 ha obwodów wspólnych. Kółek łowieckich jest 2, Towarzystwo Myśliwskie - 1.
    Kart łowieckich w roku 1932 wydano 154, w roku 1933 - 143, w tem 34 karty dla funkcjonariuszy lasów państwowych.
Pozwolenia na broń bez prawa polowania zostały wydane strażnikom łowieckim oraz straży leśnej lasów prywatnych celem tępienia drapieżników. Starostwo przasnyskie odnosi się do działalności delegatów P.Z.S.Ł. bardzo życzliwie udzielając wszelkiej pomocy w ich poczynaniach. Szczególnie to należy podkreślić od czasu, kiedy starostą powiatu przasnyskiego został p. Antoni Wojciechowski, zamiłowany, o wysokiej etyce myśliwy. Zaznaczyć też należy, ze kłusownictwo i wnykarstwo w ostatnich dwóch latach znacznie się zmniejszyły. Wielkie zasługi pod tym względem położyła miejscowa policja.
     Dzięki wyjątkowej energii miejscowego komendanta powiatowego p. Stanisława Moszyńskiego, oraz starszego przodownika, Stanisława Niszczoty, od 1 sierpnia 1933 roku do 1 lutego 1934 r. odebrano nielegalnie posiadanej broni 108 sztuk.
     Odnośnie zwierzostanów stwierdzić należy znaczny przyrost zajęcy oraz poprawienie się ilości sarn w państwowym nadleśnictwie Projmy.
     Południowa część, posiadając ziemie urodzajne, o dość wysokiej kulturze rolnej, obfituje w kuropatwy. W północnej zaś części powiatu, przeważnie leśnej, coraz więcej przybywa cietrzewi, zwłaszcza w lasach Puszczy Płodownickiej, będącej pod umiejętnym kierownictwem p. Nadleśniczego Lucjana Regisa.
     W obrębie powiatu znajdują się dość duże tereny państwowe: około 18.000 ha nadleśnictwa Projmy, Parciaki, Pruskołęka, Seborki, Janowo. Na tych terenach, na 4/5 ogólnego obszaru gospodaruje Dyrekcja Lasów, na pozostałej części dzierżawcy. Zwierzostan na tych terenach w ostatnich dwóch latach znaczne się poprawił z wyjątkiem terenu, wchodzącego w skład nadleśnictwa Janowo, gdzie dzięki niedołęstwu straży, wnykarstwo grasuje w pełni. Najlepszym dowodem powiększenia się ilości zwierzyny w 4-ch wyżej wymienionych nadleśnictwach jest fakt, że w rewirach o po-wierzchni około 1000 ha, w których dawniej padało na jednodniowym polowaniu 5-15 zajęcy, w sezonie bieżącym upolowano od 50-90 sztuk. Nadmienić muszę, że tak wydatnie zwiększony stan zwierzyny na terenach państwowych, zawdzięczać należy dbałości funkcjonariuszy administracji leśnej, przez ściganie kłusowników, wnykarzy i tępienie drapieżników. W nadleśnictwie Projmy jedna czwarta powierzchni linji oddziałowych uprawiana jest pod pólka łowieckie, na których kultywuje się: jarmuż, kapustę zajęczą, seradelę, łubin wieczny i żółty. Zimą stosuje się paszę w postaci liściarki słodkiego siana i pewnej ilości buraków.
     Na terenie, dzierżawionym przez miejscowego starostę p. A. Wojciechowskiego, leśnictwa Lipa, wchodzącego w skład nadleśnictwa Projmy, gospodarka niczem nie różni się od gospodarki prowadzonej tam od 4-ch lat przez nadleśniczego A. Krolanowskiego.

 
Wyszków
     

     Tereny dzisiejszego powiatu wyszkowskiego przed wojną położone były w powiatach pułtuskim i ostrowskim.
     Myśliwi indywidualnie dzierżawili tereny łowieckie. Po spisaniu umowy na minimum 6 lat z mieszkańcami wsi tworzącymi spółkę łowiecką, poświadczoną przez sołtysa, po opłaceniu opłat w starostwie, można było polować wg zasad określonych w „Rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 3 grudnia 1927 r. o prawie łowieckim”39 Właściciel gruntu powyżej 100 ha powierzchni ciągłej, po zarejestrowaniu go w starostwie, uzyskiwał tzw. obwód własny i po opłaceniu podatku mógł na nim polować.
     Na terenach własnych polowali ziemianie. Jednym z nich był Edmund Skarżyński z Rybienka k. Wyszkowa. W jego majątku odbywały się polowania zbiorowe dla okolicznych znanych i szanowanych myśliwych. Właściciel prowadził racjonalną gospodarkę łowiecką, o czym świadczą wyniki polowań, zdecydowanie lepsze niż w majątkach powiatu ostrowskiego. Z Łowca Polskiego wiemy, że 22 grudnia odbyło się polowanie w Rybienku (powiat Pułtusk) u p. Edmunda Skarżyńskiego. Pomimo odwilży zabito w 14 strzelb 200 zajęcy. Królował p. inż. Kuczyński z Wyszkowa, mając na rozkładzie 22 sztuki. Strzelano dobrze. Godne uznania i pochwały są starania właściciela, dzięki którym zwierzostan od lat paru znacznie się poprawił.40

Florian Karłowicz z Porządzia - współzałożyciel Centralnego Związku Wiejskich Kółek Myśliwskich, Mikołaj Godleś -rolnik i Adam Godleś - wójt Wielątek - przedwojenni myśliwi z okolic Wyszkowa.
     

Uchwała zebrania wiejskiego wsi Leszczydół Kolonja, gminy Wyszków, pow. Pułtuskiego, dnia stycznia 1929 roku.
Z ogólnej liczby osób mających prawo głosu na wiejskim zebraniu stawiło się ...osób. - Zebraniu temu komplet prawny mającemu sołtys wsi Leszczydół-Kolonja Jan Kempka zalecił ogólnemu zgromadzeniu wypuścić w dzierżawę pół polowania Mikołajowi Godlesiowi mieszkańcowi wsi Leszczygół-Kolonja w ilości 1144 morgów.
Zebranie wiejskie po wysłuchaniu powyższego oraz po wspólnej między sobą naradzie jednogłośnie uchwala: Wypuścić grunta wsi Leszczydół-Kolonja w ilości 1144 morgów w dzierżawę pół polowania Mikołajowi Godlesiowi na lat 6 (sześć) licząc od dnia 20 grudnia 1929 roku do dnia 20 grudnia 1935 roku włącznie za dobrowolnie umówioną sumę … złotych rocznie płatną z góry każdego roku. Na tym niniejsza uchwała zakończona przeczytana i podpisana.

 

    Edmund Skarżyński należał do Polskiego Związku Stowarzyszeń Łowieckich, prenumerował Łowca Polskiego, czasami do niego pisywał: Wiedząc, że w „Łowcu Polskim zamieszczają. Sz. Panowie ciekawe zdarzenia, dotyczące naszego zwierzostanu i wyjątkowych wypadków spotkania zwierza, oddawna wyniszczonego w naszych lasach, komunikuję fakt następujący, przezmnie sprawdzony i za którego autentyczność ręczę. Wiosną roku bieżącego słyszałem od pana Iglikowskiego, nadleśniczego nadleśnictwa rządowego Jegiel, położonego w powiecie Ostrowskim, koło granicy mojego powiatu Pułtuskiego, o 15 kilom. od miasteczka Wyszków n. Bugiem, że w lasach tych tuła się pojedyńczy wilk, robiący szkody w sarnach, których w lasach powierzonych p. Iglikowskiemu jest dosyć dużo.
     Dnia 6 września ludzie koszący moje łąki, należące do folw. Rybno, położone koło wsi Gulczew, tj. mniej więcej o 25 klm. od lasów, gdzie wilk przebywał przez lato, widzieli tego wilka, przechodzącego przez łąki. Łąki te w linji powietrznej nie są więcej odległe od Warszawy jak 40 kilometrów.
    Wieczorem tegoż dnia, przed zachodem słońca, gospodarz wsi Gulczew Jan Wróbel sprzątając z pola owies i na furę, zaprzężoną w dobrego konia, został napadnięty przez wilka. Wilk natarczywie i śmiało rzucał się na konia, który bronił się przednimi kopytami, a właściciel, nie mając w ręku żadnego narzędzia, a nawet kija, odstraszał wilka krzykiem. Obrona ta trwała 1 i pół godziny, gdyż chłop co parę kroków przystawał na wązkiej, polnej dróżce, którą wilk mu zagradzał, a gdy koń na niego najeżdżał, rzucał się na niego i tylko wyjątkowej sile zawdzięczać można to, że wilk bywał za każdym razem odpędzony. W ten sposób wilk doprowadził furę do wsi, gdzie ludzie; słysząc rozpaczliwe krzyki napadniętego, wybiegli, wilk powoli zrejterował do lasów dóbr Somianka. Wróbel, którego na drugi dzień wypytywałem o szczegóły jego przygody, zdawał mi relację, szeptem, gdyż zupełnie zachrypł od wrzasków, jakimi bronił się od napastnika.41

    Wprawdzie notatka niewiele mówi o organizacji łowiectwa na ziemi wyszkowskiej, ale daje obraz liczebności saren i wilków w okolicznych lasach.
    W Somiance k. Wyszkowa polował w swych włościach Władysław Müller, członek PZSŁ. Polowali też włościanie. W okolicach Leszczydołu Mikołaj Godleś - rolnik i Józef Białczak - sekretarz nadleśnictwa Wyszków założyli jedno z pierwszych w tym rejonie prywatnych kółek myśliwskich, wnosząc do niego własne dzierżawione tereny łowieckie. Za sześcioletnią dzierżawę postawili oni krzyż w Leszczydole Pustkach, stojący do dzisiaj. Polował także Adam Godleś - wójt Wielątek oraz Bolesław Godleś s. Mikołaja do niedawna polujący najstarszy myśliwy okręgu ostrołęckiego, od którego pochodzą ww. informacje.
    Delegatami PZSŁ z terenu wyszkowskiego w latach 1933 i 1934 byli Władysław Müller z Wyszkowa- Somianki i Edward Skarżyński z Wyszkowa - Rybienka. W latach 1938 i 1939 delegatem PZSŁ był Edmund Skarżyński.

     Ciekawą kartę łowiectwa włościańskiego o znaczeniu krajowym, stworzył Florian Karłłowicz z Porządzia w ówczesnym powiecie pułtuskim, dziś wyszkowskim.
     W 1925 r. w Warszawie na I Zjeździe zwołanym przez redakcję „Nowin Ludowych powstał Centralny Związek Wiejskich Kółek Myśliwskich, skupiający myśliwych - drobnych rolników. 27 stycznia 1927 r. po dość trudnej i długiej procedurze legalizacji stowarzyszenia, zatwierdzenia statutu, rozpoczął działalność. W komitecie założycielskim związku figuruje Florian Karłowicz
z Porządzia w powiecie pułtuskim, obecnie wyszkowskim, a wśród założycieli organizacji jest Wiejskie Kół-ko Myśliwskie
z Porządzia, jedno z czterech kół założycieli organizacji wiejskich myśliwych.42 Do kółka tego, oprócz F. Karłowicza - prezesa
i członka Wydziału Wykonawczego CZWKM, należeli m.in. Józef Morka z Porządzia, Piórkowski z Ochudna, Bolesław Godleś
z Natalina.43

Krzysztof Mielnikiewicz

Przypisy:

 

1.  Mieczysław Mazaraki , s. 134.
2.  Łowiectwo Polskie Nr 1, Rok IX, Poznań w lipcu 1921 r.
3.  Kalendarze myśliwskie z lat 1931-1939 pod redakcją Walentego Garczyńskiego, PZSŁ, Warszawa.
4.  Łowiec Polski, Nr 18, 1934 r., s. 365.
5.  Dorota Kruk, Stary Park Korybut Woronieckich w Glinkach Starych, Ziemia Makowska Nr 3 (156).
6.  Wszystkie informacje dotyczące polowań u Mroczkowskich i Ponikiewskich zaczerpnięto z książki Edwarda Mroczkowskiego, Wspomnienia z ziemi różańskiej. Saga rodu Mroczkowskich, Warszawa 2009 oraz z informacji pisemnej autora.

7.  Regulamin Ostrołęckiego Towarzystwa Łowieckiego. Biblioteka PZŁ w Warszawie, sygn. 1825.
8. Wszystkie dane na temat ostrołęckich kół łowieckich zaczerpnięto ze sprawozdań Ignacego Iglikowskiego, zamieszczonych
w Łowcach Polskich: nr 8, 1934 r., s. 155 i nr 6/7, 1936, s.12.
9.  Dziennik Urzędowy Województwa Białostockiego z 1929 r.
10.  Jerzy Dziewirski, Jerzy Kijowski, Henryk Maćkowiak 5 Pułk Ułanów Zasławskich, Ostrołęka 1994 r. Ostrołęckie Towarzystwo Naukowe, Towarzystwo Przyjaciół Ostrołęki, Muzeum Okr., Koło Przyjaciół 5 Pułku Ułanów Zasławskich, s. 52.
11.  Informacyjne Kalendarze Myśliwskie z lat 1931 - 1939 nakładem PZSŁ pod red. W. Garczyńskiego.
12.  Protokół Walnego Zgromadzenia prezesów i delegatów oddziałów powiatowych Wojewódzkiej Rady Łowieckiej w Białymstoku z dnia 1 czerwca 1935 r., ŁP nr 30, 1935 r., s. 613.
13.  Łowiec Polski, 1938, nr 31, s. 740.
14.  Łowiec Polski nr 24, 1928 r., s. 40.
15. I nformacja od Jana Radwańskiego, ur. 12.04.1929 r. w Choromanach, pow. ostrołęcki, Czesława Kłosa, ur. w 1924 r.
w Grądach i od Mieczysława Chełstowskiego z Ostrołęki
16.  Leksykon leśników i pracowników leśnictwa Mazowsza, CI LP, Warszawa 2006, s. 84.
17.  Księga pamięci żołnierzy AK Obwodu Ostrów Maz. 1939-1944, Warszawa 2007, Koło Krajowe „Opocznik” ŚZŻAK.

18. Sprawozdanie delegata Powiatowego W. Srzednickiego. Łowiec Polski , 1933, nr 20, s.238.

19. Regulamin Ostrowskiego Towarzystwa Łowieckiego, 1923, druk T. Krzyżanowskiego w Łomży. Bibl. PZŁ, sygn. 1841.

20. Przegląd Myśliwski i Łowiectwo Polskie, 1924,nr 3, str. 15.

21.  Grzegorz Leszczyński, 18 Pułk Artylerii lekkiej, Oficyna "Ajaks", Pruszków, 2006, str.124.
22.  Tamże, s. 124.
23.   Łowiec Polski, 1925, nr 19, s. 11.
24.   Grzegorz Leszczyński, 18 Pułk …, s. 113.
25.   Tamże, s. 114.
26   Łowiec Polski, 1927 , nr 20, s. 319.
27   Białostocki Dziennik Urzędowy, 1929 r., nr 20, poz. 212, p.3, s. 647.
28.  Tamże, pisownia oryginalna.
30  Kalendarz leśny informacyjny na rok 1910, s. 245, Organizacja polowań przez Nadleśnictwa.
31.  Wg opinii Wacława Srzedzińskiego zawartej w Łowcu Polskim z 1933 r., nr 20, s. 238.
32.  Informacji udzielili mieszkańcy powiatu ostrowskiego, naoczni świadkowie i obserwatorzy polowań przedwojennych oraz członkowie rodzin myśliwych. Szczegółowiej o informatorach w książce Krzysztofa Mielnikiewicza O łowach w Puszczy Białej i w Kole Łowieckim „Mykita” w Ostrowi Mazowieckiej. Byli nimi: Kazimierz Sapiński, Stefan Kuczyński, Mieczysław Podeszwa, Stanisław Podolak, Stanisław Flak, Anna Kuśmierczyk, Janina Patoka, Edward Radwański, Anna Grzybecka, Józef Mazur, Jan Kulesza, Monika Kulesza, Czesław Żebrowski, Alfons Frątczyk, Stefan Maleńki, Edward Zalewski, Maria Podbielska, Lucjan Socik, Janusz Podbielski, Stanisław Przeździcki, Jacek Frankowski.
33.  Łowiec Polski, 1936, nr 22, s. 426..
34.  Relacja Ryszarda Ejchelkrauta, ur. w 1924 r. Prezesa Koła Przyjaciół SPP w Komorowie.
35  Łowce Polskie, 1933, nr 20, s. 238 i 1936, nr 22, s. 427.
36.  Łowiec Polski, 1936, nr 22, s. 27.
37  Archiwum Państwowe m.st. Warszawy Oddział w Pułtusku, Starostwo Powiatowe w Ostrowi Mazowieckiej 1927-1939, nr zespołu 394, sygnatura 15.3

38.  Łowiec Polski, 1934 r., Nr 18, s. 364.
39.  Dziennik Ustaw Rzeczpospolitej Polskiej nr 110 z 1927 r., poz. 934.
40.  Łowiec Polski, 1926 r., Nr 2, s. 353.
41.  Łowiec Polski, 1925 r., Nr 19, s. 11.
42.  Kalendarz „Nowin Ludowych” na rok 1929, s. 120.
43.  Informacja przedwojennego myśliwego Bolesława Godlesia, ur. w 1919 r., kuzyna Floriana Karłowicza.
 

 
 
 
 

copyright: Krzysztof Mielnikiewicz

wszelkie prawa zastrzeżone

licznik odwiedzin: