ŁOWY NA ZIEMIACH OKRĘGU W LATACH OKUPACJI 1939 - 1945

 

    Po zajęciu Puszczy Białej i Zielonej przez hitlerowców myśliwi musieli złożyć broń, dostając dowód w postaci niewiele znaczącego pokwitowania.
    Już 2 grudnia 1939 roku ukazało się „Rozporządzenie o tymczasowym uregulowaniu wykonywania polowania w Generalnym Gubernatorstwie”, które zostało zastąpione 13 czerwca 1940 r. „Rozporządzeniem Łowieckim
D 640” i „Pierwszym po stanowieniem wykonawczym do rozporządzenia łowieckiego dla Generalnego Guber-natorstwa z dnia 13 czerwca 1940 r. - D 641.1
    Wg rozporządzenia uprawnionymi do polowania byli tylko obywatele Rzeszy Niemieckiej i przynależni do narodu niemieckiego. Mogli oni wykonywać polowanie tylko w obwodach łowieckich własnych i gminnych.
W tworzonych obwodach państwowych, mogły polować niemieckie władze leśne.

       
 

    Uprawniony do polowania mógł na piśmie udzielić zgody na polowanie gościowi obywatelowi Rzeszy Niemieckiej lub przynależnemu do narodu niemieckiego.
  W obwodach niepaństwowych uprawnieni do polowania mogli ustanawiać na własny koszt straż łowiecką. Strażnik łowiecki musiał spełnić surowe kryteria, określone w rozporządzeniu, a przede wszystkim spełnić warunki potrzebne do posiadania broni. Obowiązki i uprawnienia strażnika szczegółowo określało rozporządzenie. Nie mogli oni jednak polować.  W rozporządzeniu zawarto też przepisy
o niedozwolonych metodach polowań, terminy polowań
i ochrony zwierzyny.
    W pierwszych latach okupacji polscy urzędnicy leśni prywatnej i publicznej służby leśnej mogli posiadać broń, zgodnie z Rozporządzeniem o noszeniu broni przez polskich urzędników leśnych w GG z dnia 14 grudnia 1939 r. - D 671.
   Służbową dubeltówkę posiadał Edward Chrupek leśniczy w Stawku.2 E. Chrupek przygotowywał Niemcom łowisko, wykładał końską padlinę, budował czatownie, organizował podwody i nagankę. Niemcy wg stanu na 26 III 1940 r. zatrudniali w powiecie ostrowskim 110 polskich leśników.3 Polujący miał obowiązek posiadania przy sobie karty łowieckiej
z fotografią, pisemny dowód uprawniający do polowania w określonym miejscu, tzw. Świadectwo wyznaczenia albo zezwolenie naczelnika inspekcji leśnej. W GG ważne były karty łowieckie wydane w Niemczech.
   Po spełnieniu określonych kryteriów przez myśliwego, karty łowieckie wystawiał Starosta Powiatowy - roczną na okres 1 roku myśliwskiego lub dzienną ważną na 5 kolejnych dni.

       

 

Podział powiatu ostrowskiego na obwody łowieckie w okresie okupacji hitlerowskiej.

 

    Obwody wyznaczał na piśmie naczelnik inspekcji leśnej Starostwa Powiatowego, który mógł także wydawać zezwolenia miejscowo i czasowo ograniczone, z oznaczonymi gatunkami zwierzyny.
    Ciekawym rozwiązaniem prawnym, umożliwiającym kontrolowanie myśliwego i obliczanie opłat za pozyskaną zwierzynę, był obowiązek posiadania i bieżącego wypełniania tzw. książki tras, w której wyznaczony był dokładnie obwód łowiecki. Myśliwy przy odbiorze książki tras podpisywał oświadczenie: „Podpisany obowiązuje się książkę tras prawidłowo prowadzić i każdorazowo na żądanie naczelnika inspekcji leśnej przedłożyć.” Myśliwy za każdym razem wpisywał trasę polowania oraz pozyskaną zwierzynę. Na początku każdego kwartału przedkładał kartę do rozrachunku naczelnikowi inspekcji leśnej, który obliczał trasę oraz należność za pozyskaną zwierzynę, wg ustalonych stawek. Np. za kilogram: dzika po wypatroszeniu 60 gr, jelenia 80 gr, sarny 1 zł, zająca 3 zł, cietrzewia 4 zł, kaczki 1 zł. Opłaty ściągał starosta.
    Opłata za kartę roczną wg rozporządzenia wynosiła 50 złotych i 20 zł za kartę dzienną. W Starostwie Ostrowskim w 1943 r. od myśliwego posiadającego kartę roczną pobierano 121 zł, z czego na miejscu pozostawało 50 zł, do kasy GG w Krakowie przekazywano 50 zł a 21 zł do Krakowskiego Towarzystwa Ubezpieczeniowego i na potrzeby związku myśliwych.4,5
    W 1943 r. w powiecie ostrowskim istniały 28 obwody, z których najlepsze, głównie leśne, oznaczone numerami: 23 Ostrów, 24 Wiśniewo, 25 Leszczydół, 26 Jegiel, 27 Brok, 28 Grabownica zarezerwowane były, jako obwody państwowe, do dyspozycji samorządu (Staatliche Selbstverwaltungsjagd).6

Karta łowiecka Rudolfa Mullera z wojskowej Placówki Aprowizacyjnej w Komorowie k. Ostrowi.


    Niemcy polowali indywidualnie i zbiorowo. W polowaniach indywidualnych pomagali im między innymi pracownicy służby leśnej (gajowi, leśniczowie). W lasach wokół Poręby Niemcy przywozili swoich naganiaczy - żołnierzy i leśników. W takich polowaniach naganiaczem był gajowy Bronisław Andryszczyk. W okolicy Trzcianki k. Wyszkowa wyznaczeni przez sołtysa chłopi budowali Niemcom na zasiadkę ambony, pod które wykładano padłe konie.7
    Forstmeisterowi (nadleśniczemu niemieckiemu z Ostrowi Mazowieckiej), który był zapalonym myśliwym, polowania organizował Marian Jutrzenka z gajówki w Stawku. Jutrzenka, zgodnie z nakazem, poinformował Forsmaistera o sporym dziku, jaki pojawił się w jego obrębie. Niemiec nakazał przygotować polowanie na czarnego zwierza. Gajowy, stary myśliwski wyga tropił dzika dwie doby, poznawał jego przejścia i zwyczaje, nęcił aby zatrzymać zwierza w łowisku. Jutrzenka, bał się konsekwencji służbowych, a nawet utraty życia, gdyby polowanie zakończyło się kompromitacją nadleśniczego. Wreszcie doszło do polowania. Ustawił gajowy Niemca na przejściu za jałowcem, sam zaś objechał saniami miot, uwiązał konia do drzewa i psem popędził dzika, po czym biegiem udał się na przewidywaną trasę ucieczki dzika, gdyby ten nie został w ogniu. Jutrzenka, dzięki trudnej do pojęcia intuicji myśliwskiej, opisywanej po wojnie przez H. Gosiewskiego, przewidział bieg zdarzeń. Spory wycinek wyszedł na przestraszonego forstmeistera, który oddał dwa pospieszne strzały raniąc dzika. Zwierz nie uszedł daleko, bowiem natknął się niebawem na lufy dobrze ustawionego, prawie niepudłującego Jutrzenki, który później obwieścił, że oddał strzał sygnalizujący padniętego już zwierza. Z wypatroszonego dzika wyjął gajowy Marian dwie kule i wręczył zadowolonemu Niemcowi. Profesjonalizm Jutrzenki został doceniony, organizował on hitlerowcom polowania wielokrotnie, zyskał ich zaufanie, przez co, jako jeden, a może jedyny na tym terenie polski leśnik, miał możność noszenia dubeltówki podczas organizowanych Niemcom polowań. Tymczasem, z chwilą nasilania się partyzantki, Niemcy zaczęli polskim leśnikom zabierać strzelby.8

   
 

   W polowaniach polnych nagankę organizowali sołtysi, wyznaczali oni spośród mieszkańców wsi po dwóch naganiaczy na myśliwego Niemca. Hitlerowcy podjeżdżali samochodami z kołatkami i przyczepkami do transportu zajęcy. Polowania odbywały się w kotły. W okolicach Przeździecka polowali głównie wojskowi, a w Przyborowiu wojskowi i cywile, na jed-nym z polowań był gestapowiec i starosta.
   Niemcy strzelali różnie, ale pozyskiwali sporo zajęcy.
   S. Przeździecki szedł w kotle obok grubego wojskowego, który często strzelał do zajęcy i zawsze pudłował.

 

Na zdjeciu: Marian Jutrzenka z psami: cocker spanielem Borkiem i wyżlicą Dianą. Stawek 1940 r. Fot.: Adolf Hartman


    Strzelby myśliwskie były łakomym kąskiem dla partyzantów, którzy wchodzili do leśniczówek i rekwirowali broń. Z meldunków żandarmerii niemieckiej dowiadujemy się o kilkunastu akcjach partyzantów, posługujących się bronią myśliwską, którzy żądali żywności, lub ją rekwirowali, głównie w gajówkach.
W okolicach Krasnego i Krasnosielca włączonych do Rzeszy obowiązywało niemieckie prawo łowieckie. Na przedwojennych, bardzo dobrze zagospodarowanych łowiecko ziemiach Krasińskich - Czartoryskich polowali dygnitarze i urzędnicy z gauleiterem E. Kochem na czele, któremu te tereny darował Hitler za zasługi dla Rzeszy Niemieckiej. Erich Koch w Krasnem posiadał pałac w stylu pruskim, pobudowany w miejsce zburzonego pałacu księżnej Krasińskiej - Czartoryskiej. Wolny czas spędzał na polowaniach z żoną Klarą i gośćmi, wokół Krasnego i w lasach niedaleko Krasnosielca9, E. Koch gościł w „swoich” włościach na polowaniu Hermana Goeringa, marszałka Rzeszy, zapalonego myśliwego, stałego bywalca polowań białowieskich, jeszcze u boku prezydenta Mościckiego. Przed przyjazdem Goeringa ludzie ze wsi spędzali dzień i noc zające pod Krasne, a następnego dnia na polowaniu strzelono ok. 2000 zajęcy, które naganiacze znosili z pól do 4 rano. Niemcy w tym czasie ucztowali. Uczestnikiem naganki był Tadeusz Dworecki mieszkaniec Krasnego10.

     
 

Inny przypadek wart przywołania to, szeroko nagłośniony przez prasę podczas procesu, jedyny wypadek bezpośredniej napaści z bronią na człowieka. W kilku z licznych polowań, urządzanych przez Ericha Kocha w Krasnem dla hitlerowskich dostojników, brał także udział Polak, Józef Gronowski. Pierwszy raz nosił krzesło za generałem Grünbachem, za drugim skierowany został do naganki. Naganiacz znajdował się niedaleko stanowiska Kocha i jego żony. Jak piszą Sławomir Orłowski i Radosław Ostrowski: Zające nie chciały jednak uciekać w ich stronę. Bały się psów, które tam się znajdowały. Jak zeznał Józef Gronowski: Gauleiter coś do mnie krzyczał. Spojrzałem i zobaczyłem, że się do mnie złożył z fuzji.

budynek nadleśnictwa Sławki. W czasie okupacji kwatera myśliwska Kochów.    
     

   Błyskawicznie odwróciłem się. Huknął strzał. Obejrzałem się w stronę gauleitera. W tym momencie padł drugi strzał. Na szczęście, miałem na sobie jesionkę i kożuch. Tylko jedno ziarnko śrutu trafiło mnie pod oko. Podniosłem rękę do twarzy. Gdy odjąłem, była cała we krwi. Wycofałem się. Zarządzający naganką Niemiec powiedział mi później, że miałem dużo szczęścia. Strzelanie śrutem do ludzi miało pewnie być metodą pedagogiczną Kocha, bowiem jeszcze wcześniej, przed opisanym zdarzeniem nadprezydent również mówił coś po niemiecku do Gronowskiego. Kiedy ten wyjaśnił że nie rozumie ten, za pośrednictwem tłumacza, oświadczył: Ucz się po niemiecku bo język polski już ci się nie przyda.11

    Żona Kocha z rodziną gościła w Krasnem częściej, spędzała czas m.in. na polowaniach, zatrzymując się w budynku (dworku myśliwskim) położonym kilka kilometrów od Krasnosielca wśród zadbanych drzewostanów leśnych, należących przed wojną do księżnej Czartoryskiej. Tereny te lubili oboje, mając zresztą do dyspozycji darmową nagankę. Zwierzyny było moc, za kłusownictwo bowiem groziła kara śmierci. Nie ceniono życia naganiaczy. Kilku, którzy niefortunnie znaleźli się już pod koniec pędzenia na linii przebiegających zajęcy, zostało postrzelonych śrutem.
    W czasie procesu Kocha po wojnie byli oni wzywani i składali zeznania w sądzie. Leśniczy niemiecki mieszkający w gajówce pilnował porządku z iście pruską dokładnością. Linie podziału przestrzennego i drogi leśne były wyżwirowane a raz w tygodniu bronowane. Dla myśliwych były pobudowane ambony i ścieżki pod-chodowe, zwłaszcza wokół cieków wodnych, wysypane piaskiem i wygrabione. Takimi ścieżkami podchodzono cicho i strzelano do zwierzyny czarnej i płowej, której zresztą było w bród. Na odsłoniętych miejscach przy ambonach stosowano podkarmianie.
    W Nadleśnictwie Sławki przed wojną nie było ani dzików, ani jeleni. Gdy przychodziły z sąsiednich nadleśnictw państwowych, likwidowano je. Właściciel nie chciał mieć kłopotów z odszkodowaniami i szkodami wyrządzanymi w uprawach i młodnikach. Tolerowano tylko zwierzynę drobną oraz sarny. Hodowano też na dużą skalę bażanty. Zwierzynę grubą sprowadzili Niemcy. W tym celu ogrodzono wysokim płotem z żerdzi kilkadziesiąt ha lasu w Leśnictwie Suche i wpuszczono do tej zagrody dziki oraz jelenie wyselekcjonowane z najlepszych olsztyńskich łowisk. Po aklimatyzacji wypuszczono je. Znalazły tu bardzo dobre warunki tak leśne, jak i siedliskowe i rozmnożyły się. W krótkim czasie stały się plagą dla pól i lasów12. Dotrwały do czasów powojennych.
Teren ten nazwano zwierzyńcem
    Trofea łowieckie wysyłano do Niemiec. Antoni Dąbkowski, wieloletni naganiacz z Podborza, był świadkiem szykowania w miejscowej leśniczówce transportów do Rzeszy, składającego się z kilkudziesięciu zajęcy i futer lisich.
 

Przypisy:


1   Wymienione w niniejszym rozdziale przepisy prawne zaczerpnięto z publikacji: Prawo Generalnego Gubernatorstwa w układzie rzeczowym z objaśnieniami i szczegółowym skorowidzem wydał Oberlandesgerichsral Dr Alberl Weh kierownik Wydziału Ustawodastwa w Rządzie GG, wydanie 3, Burgverlag Krakau, 1941 r.
2   Relacja Edwarda Chrupka, syna leśniczego w Stawku E. Chrupka, członka AK.
3   Danuta Skorwider - Skiba, Ruch oporu w pow. Ostrów Mazowiecka [w] Ostrów Mazowiecka. Z dziejów miasta i powiatu. Praca zbiorowa, s. 392.
4   Wykaz przychodów i rozchodów opłat za prawo polowania w Starostwie Ostrowskim w 1943 r.
5   Wszystkie dane dotyczące Starostwa Ostrowskiego pochodzą z Archiwum Państwowego m. s. War-szawy, gdzie znajduje się dokumenty z lat okupacji dotyczące łowiectwa w powiecie ostrowskim.
6   Imienny wykaz hitlerowców dzierżawiących obwody pokazane na mapie znajduje się w książce Krzy-sztofa Mielnikiewicza O łowach w Puszczy Białej…, s. 57-58.
7   Relacja E. Krzepickiego, ur. w 1928 r. w Trzciance, myśliwego KŁ „Odyniec” w Andrzejewie.
8   Relacja Janiny Patoki ur. w 1927 r., Córki Mariana Jutrzenki.
9   Po wojnie w tym budynku mieściło się Nadleśnictwo Sławki.
10   Anna Suchcicka, Bursztynowa Komnata w Krasnem, Tygodnik Ostrołęcki, styczeń 2004 r.
11   Artur K. F. Wołosz Erich Koch w Krasnem, Czas Ciechanowa, 16 marca 2007 r.
12   Juliusz Bakiera, Wspomnienia, [w] Zbigniew Polakowski Kartki z dziejów leśnictwa mazowieckiego, Nadleśnictwo Przasnysz, 1997, str. 93.


 
 
 

copyright: Krzysztof Mielnikiewicz

wszelkie prawa zastrzeżone

licznik odwiedzin: